Seaford. Niby normalne miasto pełne kochających się ludzi,
którym nic nigdy nie brakowało i raczej nigdy nie będzie brakować. Życie płynie
tu spokojnie, wręcz można rzecz, że jak z bajki. Nie ma tutaj zabójstw,
bijatyk, pijanych nastolatków chodzących po ulicach, czy nawet zwykłych
codziennych kłótni. Ludzie mają wszystko i nawet człowiek bez wykształcenia
spokojnie znalazł by sobie tutaj pracę. Ulicę nie mają nawet najmniejszej
dziury, a w całym mieście nie znajdzie się gorszego auta niż mercedes cla. Rzadko
widzi się tutaj ludzi ze smutkiem wymalowanym na twarzy, a nawet jeżeli już się
to zdarzy to rząd zrobi wszystko żeby ta osoba z powrotem odzyskała szczęście i
sielskie życie. Jak to mówią „ Nasz prezydent to istny cud świata. Dobry,
uczciwy, dbający o swoje państwo i jego mieszkańców.” Szkoda tylko, że te słowa
nie są prawdziwe. Jeszcze do niedawna 16 letnie Kimberly Crawford miała
wrażenie, że jej życie jest jednym wielkim cudem świata, że jest po prostu
szczęściarą. W końcu zawsze miała wszystko co najlepsze: kochającą się rodzinę,
wspaniałych przyjaciół, a kilka razy nawet sam Alfred Chirgrom złożył jej
osobistą wizytę. Wszyscy zawsze patrzyli na nią z zazdrością i marzyli o tym,
żeby znaleźć się na jej miejscu. Dziewczyna była bogata, piękna, utalentowany,
a jej rodzice byli najlepszymi przyjaciółmi samego prezydenta. Jak tu nie
zazdrościć takiej osobie? I szczerze jeszcze dwa lata temu blondynka sama by w
to uwierzyła. Jednak wystarczyły dwie sekundy żeby przejrzała na oczy. Jedno
wydarzenie sprawiło, że wszystko w co wierzyła, czego ją uczone nagle znikło.
Zabrali jej go… najnormalniej w świecie chwycili za ramiona i mimo jej błagać
wywlekli z salonu, nie zważając na nic i na nikogo. Wtedy dopiero zrozumiała
dlaczego im wiedzie się tak dobrze, kiedy inni głodują i mieszkają na ulicach.
Bowiem raz na rok z każdego miasta zostaje wyłoniony jeden zwycięzca, który
zostanie przewieziony do Houston gdzie jest trenowany na wykwalifikowanego
zabójcę. Nie liczy się płeć, wiek czy rodzina, którą trzeba zostawić. W takich
momentach cały świat runie, a ty wiesz, że twoje życie właśnie wisi na włosku.
Od dzisiaj nic już nie będzie bezpieczne. Jednak co można zrobić? Takie jest
życie, a ty musisz być gotowy, że to właśnie ty możesz wygrać ten pechowy los
na loterii, który odmieni całe twoje dotychczasowe życie.
- Kochanie pośpiesz się zaraz spóźnisz się do szkoły-
krzyknęła blond włosa kobieta karmiąc swojego 6-miesiecznego synka.
- Już idę mamo!- wrzasnęła Kimberly zbiegając po schodach do
wielkiego salonu. Ubrana w
czarne, dziurawe dżinsy i prosty granatowy sweter, który przyozdabiały małe
kryształki na obu ramionach.
Ciemnoniebieskie conversy wsunięte na nogi i kilka drobnych złotych dodatków
dopełniało stroju. Delikatny makijaż i pofalowane włosy sprawiły, że dziewczyna
jak zawsze wyglądało olśniewająco, jednak dzisiaj przeszła samą siebie.
- Ślicznie wyglądasz kochanie- pisnęła radośnie pani
Crawford mocno przytulając swoją jedyną córkę.
- Dziękuje- szepnęła i chwytając czerwone jabłko udała się w
stronę frontowych drzwi- Ja lecę! Kocham was- krzyknęła całując tatę w policzek
i wychodząc z domu. Powoli i niechętnie ruszyła przed siebie modląc się o to,
żeby ten dzień już się skończył. Wiedziała, że za kilka godzin wszystko może
się zmienić, jednak starała się robić dobrą minę do złej gry i jak zwykle być
tą perfekcyjną dziewczyną z dobrego domu.
***
- Hej Kimi- przywitała się Cece delikatnie przytulając przyjaciółkę- Słyszałaś newsy ?!- pisnęła szczęśliwa rudowłosa jak zawsze tryskająca energią. Crawford nie lubiła jej okłamywać, ale nie mogła jej powiedzieć prawdy.
- Nie! W końcu nikt nie wie, że dzisiaj jest koncert… jest
on tylko co roku, ale nikt o nim nie wiem- rzuciła blondynka śmiejąc się z
głupoty dziewczyny. Szczerze ją kochała, ale czasami jej zachowanie ją
zadziwiało. W końcu jak można być, aż tak tępym!
- Ej!- mruknęła Downson marząc brwi- A wiesz, że zagra tam
New Elictrc! Rozumiesz nasz ukochany zespół będzie w naszym mieście!!-
krzyknęła niebieskooka zwracając uwagę wszystkich wokół . W jej oczach było
pełno euforii, a Kim zaczęła żałować, że wie co się dzisiaj stanie. Czasami
tęskniła za spokojnym życiem w nieświadomości o wszystkim co złe. Wolała
myśleć, że wszystko będzie dobrze niż czuć się jak na celowniku wiedząc, że
naciśnięcie to jeden, szybki ruch palcem.
- Już się nie mogę doczekać !- rzuciła przywołując na twarzy
sztuczny uśmiech i biorąc potrzebne książki powoli udała się do klasy. Pierwszy
raz od długiego czasu dokładnie przyglądała się każdej osobie mijanej na
korytarzu. Zdała sobie bowiem sprawę, że już jutro może jednej z tych osób nie
zobaczyć. Miała ochotę poznać ich wszystkich… chciała po prostu spędzić chociaż
chwilę z każdą osobą. Nie rozumiała jak oni mogą im to robić. Przecież to są
ciągle dzieci, ona jest ciągle dzieckiem. Chciała by dorosnąć, skończyć studia
i może kiedyś założyć rodzinę… ale to tylko może.
- Kim no chodź! – powiedziała Cece ciągnąć przyjaciółkę,
która od dłuższej chwili stała w miejscu i wpatrywała się w nie wiadomo co.
***
Zaraz po szkole Crawford ruszyła w stronę pobliskiego lasu, gdzie prawie nikt nie chodził. No właśnie prawie. Było to bowiem ulubione miejsce jej i jej starszego brata. Od kiedy pamięta zawsze tu chodzili, chcąc po prostu oderwać się od tego doskonałego życia. Tu mogli być sobą i tylko sobą, nie zważając na czyjeś uwagi, poglądy czy krzywe spojrzenia. Chyba właśnie to kochała w nim najbardziej, a za razem nienawidziła. On zawsze robił to co uważał za słuszne i słuchał głosu serca, a nie patrzył na to co myślą inni. Można nawet powiedzieć, że był buntownikiem. Jednak czasami Crawford wydawało się, że to dla tego go przy niej nie ma. Może gdyby trzymał się swojego miejsca, był tym kim powinien być, ciągle by tu był. Dlatego właśnie to tylko tu dziewczyna jest sobą i tylko tu robi rzeczy których normalnie jej nie wypada. Ona po prostu się boi. Nie chce zostawić rodziny, ale jednocześnie czasami śni o wyjechaniu do Houston i spotkanie brata. Jeżeli on jeszcze żyje…
Kimberly usiadła pod jednym z drzew i wyciągnęła z torby
niewielki list, który Nate zostawił jej na pożegnanie. Mimo, że znała go już na
pamięć ponownie otworzyła kopertę i zaczęła czytać.
"Kim, jeżeli czytasz ten list to pewnie mnie już z wami nie ma.. Wiem, że to zabrzmi jak z typowego dramatu, z których zawsze się śmiejemy, ale i ty i rodzice musicie o mnie zapomnieć. Żyjcie i nie martwcie się o mnie. Ja już nie wrócę i najprawdopodobniej już nigdy się nie zobaczymy. Zrozum, że tak musiało być.. ale mam do ciebie prośbę. Wiem co teraz myślisz Najpierw każe mi zapomnieć, a teraz mam coś dla niego zrobić? Co za idiota!
Szkoda, że nie mogę tego usłyszeć. Mała chodzi mi o to, żebyś była po
prostu sobą. Nie udawaj tych którzy nami rządzą i po prostu rób swoje. I
doceniaj swoje życie. Staraj się , żyć każdą sekundą i nigdy nie rób tego na co
nie masz ochoty.
Kocham cię.
Nate"
Po jej policzkach słynęło kilka pojedynczych łez. Mimo tego,
że minęło już tyle czasu te wspomnienia bolą tak samo, a czasami nawet
bardziej.
- Spotkamy się jeszcze braciszku. Obiecuje!- szepnęła
ścierając gorzkie łzy i chowając list z powrotem do torby. Wyciągnęła telefon i
puściwszy głośno muzykę zaczęła tańczyć. W ten sposób wyrażała swoje uczucia,
emocje i trzeba przyznać, że była w tym całkiem niezła. Mimo tego, że nigdy
nikt jej nie uczył można powiedzieć, że znała prawie każdą technikę. Blondynka
uwielbiała to uczucie, kiedy mogła skupić się tylko na swoich ruchach, pokazać
jak bardzo jest jej smutno jednocześnie dając temu upust. Tak samo było ze
złością. W takich momentach jej ruchy stawały się pewniejsze, czasem wręcz
wyzywające. Tylko w taki sposób czuła się wolna. Jakby odcięta od tego całego
zła, które panuję na tym świecie. To pomagało jej zapomnieć o utracie brata, a
jednocześnie cząstki siebie. Tutaj nie było żadnych reguł. Tylko ona i jej
uczucia, jej wola, jej serce.
***
- Kim pośpiesz się !!! Zaraz się spóźnimy!- wrzasnęła Cece ciągnąć blondynkę na coroczny koncert, na który ta naprawdę nie chciała iść. Marzyła o tym, żeby posiedzieć teraz w swoim lasku i dać ponieść się muzyce, aż ten okropny dzień się skończy. Nie chciała tam być. Patrzeć na niczemu nieświadomego i niewinnego nastolatka, który zostanie wywieziony i już nigdy nie wróci.
- No przecież idę- nastolatka udała zbulwersowaną i na
chwile przyspieszyła kroku, żeby potem ponownie zwolnić.
- Kimberly Crawford nie rób mi na złość i rusz swój tyłek!
Nie możemy się spóźnić!- pisnęła rudowłosa mocno chwytając rękę przyjaciółki i
ciągnąć w stronę klubu, z którego wydobywała się jej ulubiona piosenka. Dziewczyna
niechętnie, ale weszła do środka. Czuła się okropnie. Jej brzuch bolał jak
nigdy wcześniej, a w oczach aż stawały
łzy. Co chwilę nerwowo spoglądała na zegarek który za niecałe 10 minut miał
wybić 12.00 czyli ogłoszenie zwycięzcy. Blondynka nie wiedziała co ma robić.
Najchętniej po prostu by z tond uciekła. Zapadła się pod ziemie i znikła na
zawsze. W końcu ten koszmar będzie ją gnębić całe życie. Rok w rok, będzie czuć
to okropne uczucie strachu i własnej bezradności. Będzie przedmiotem w rękach
innych i ani ona, ani nikt inny tego nie zmieni.
- Witaj Seaford!- krzyknął radośnie wokalista, a tłumy
nastolatków odpowiedziały mu tym samym. Wszyscy byli przeszczęśliwi, pełni
energii i myśli, że to jest najszczęśliwszy dzień ich życiu. Nie zdawali sobie
sprawy, że zaraz zamieni się w najgorszy- W tym roku to my mamy zaszczyt
ogłosić wybrańca, który za chwilę staniu tu obok mnie- w tym samym momencie na
scenę wjechało wielka szklana kula, w której znajdowały się imiona wszystkich
dzieci od 7 do 21 roku życia. Blondynka ścisnęła mocno rękę rudowłosej
przyjaciółki po czym mocno ją przytuliła. Zamknęła oczy, kiedy mężczyzna włożył
swoją rękę do pojemnika i zaczął grzebać między tysiącami karteczek w poszukiwaniu tej
jednej wyjątkowej.. a raczej pechowej.
- Zapraszamy Kimberly Crawford!!- krzyknął mężczyzna, a
tłumy zaczęły piszczeć. Blondynka stała natomiast oszołomiona, a w jej oczach
powoli zaczęły zbierać się łzy. Dlaczego ona? Co ona zrobiła? Czym sobie
zasłużyła? – Chodź do nas Kim- zachęcił ją wokalista, a dziewczyna niechętnie
oderwała się od przyjaciółki. Wiedziała, że nie ma wyjścia, że już nic nie
zrobi, że już jest jej koniec.
- Nie zapomni o mnie.. Będę za tobą strasznie tęsknić-
szepnęła ostatni raz przytulając Cece i ruszając w kierunku wielkiej sceny. Bez
ceregieli zajęła miejsce na krzesełku i starała się nie rozpłakać kiedy zespół
śpiewał piosenkę właśnie dla niej. Jednak wszystko co dobre kiedyś dobiega
końca. Niecałe pół godziny później koncert dobiegł końca co oznaczało, że pora
również na nią. Crawford weszła za kulisy, gdzie czekały już spakowane jej
ubrania i rodzina. -„Przynajmniej pozwolą mi się z nimi pożegnać”- pomyślała
przywołując nieszczery uśmiech na twarzy.
- Tam mi przykro kochanie- szepnęła rodzicielka mocno ją do
siebie przytulając. Kobieta nie mogła uwierzyć, że straci jeszcze ją. Mimo jej
wysokiej pozycji państwowej nie mogła nic zrobić. W tej kwestii byłe bezradna.
- Nic mi nie będzie mamo!- powiedziała Kim spoglądając w jej
oczy- Dam sobie radę no i zobaczę Nate’a- uśmiech od razu wkradł się na buzie
pani Crawford.
- Mam coś dla ciebie-wyszeptała wyciągając z kieszeni
niewielką bransoletkę na czarnym sznureczku i z niewielkim złotym serduszkiem
na środku- Niech przypomina ci o nas i przynosi szczęście -
- Uważaj na siebie córeczko- poprosił ojciec biorąc blondynę
w swoje ramiona- Wiesz, że gdybym mógł zrobił bym wszystko, żebyś mogła zostać
prawda?- spytał ścierając samotną łzę z bladego policzka swojej jedynej, małej,
bezbronnej córeczki
-Wiem. I jestem pewna, że i tak próbowałeś- zaśmiała się
dziewczyna całując policzek taty- Kocham was- szepnęła podnosząc ostatnią
walizkę i pakując ją do auta, które miało zawieść ja do Houston- I zawsze będę-
dodała ostatni raz całując i przytulając całą rodzinkę- Będę tęsknić- krzyknęła
wsiadając do mercedesa i uśmiechając się w ich stronę. Wiedziała, że widzi ich
po raz ostatni, a na tę myśl z jej oczu masowo zaczęły lać się łzy. Nie
próbowała ich nawet powstrzymać. Potrzebowała tego.. ostatni raz, zanim na
dobre utknie w swoim nowym, pokręconym życiu. Zanim stanie się zabójcom.
Ta dam !
Tak wygląda rozdział 1 :D
Wiem, że jest ogólnie nudny i o niczym, ale musiałam zrobić jakieś wprowadzenie, żebyście wiedziały o co w tym wszystkim chodzi.
Od następnego będzie już ciekawiej !
Rozdział dedykuje kochanej AleXsandrze Howard <3
Jesteś niesamowita !
Od następnego będzie już ciekawiej !
Rozdział dedykuje kochanej AleXsandrze Howard <3
Jesteś niesamowita !
Kocham was
Emi<3
JEZUU NOOO <333
OdpowiedzUsuńJAKI NUDNY ?! JAKI NUDNY ?!
JEST PO PROSTU NIESAMOWITY I CIEKAWY <33333
dziękuję ci ogromnie za dedykację :*
BARDZO BARDZO CIĘ KOCHAM ♥♥
CZEKAM NA NN ;**
Cudowny <3
OdpowiedzUsuńŚwietna historia! Taka inna niż wszystkie :) Kimcia zobaczy Nate'a! I spotka Jack'a o.O
Kocham i czekam na nn <333
Cudooo <3
OdpowiedzUsuńDawaj szybko nexta prooosze <3
Kocham :*
No chyba Cię coś.. nudny?! Jest świetny! Dla Ciebie nudny, bo czytałaś go pewnie już sto razy, sprawdzając czy nie ma błędów xd Naprawdę super pomysł na opowiadanie :D Podziwiam <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nn^^
No wow!
OdpowiedzUsuńTego się nie spodziewałam!
Dawaj szybko nowy rozdział! :D
KC ♥
Wow! Boskie! Dawaj nexta <3
OdpowiedzUsuńBOSKIE, WSPANIAŁE, GENIALNE,BRAK SŁÓW!!!! JESTEŚ GENIALNA,!!!
OdpowiedzUsuńJESZCZE RAZ NAPISZESZ ŻE NUDNE TO MNIE POPAMIĘTASZ :-) KOCHAM CIĘ I CZEKAM NA NEXTA <3
zaprasza do mnie http://kimijackmystory.blogspot.com/
Rozdział wcale nie jest nudny, co ty dziewczyno opowiadasz, wręcz przeciwnie, jest wspaniały, dobrze napisany, ciekawy.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba, widzę że rodzi nam się tu nowa, ciekawa historia warta przeczytania.
Dużo weny, przyda ci się na kolejne rozdziały.
Pozdrawiam Milagros ;)