niedziela, 2 marca 2014

Chapter 8 { Too many words }

Rozwścieczony chłopak szybkim krokiem podszedł do całującej się pary, która nie zdawała się zwracać na niego uwagi. Byli pochłonięci sobą i swoim światem. Nie chcieli kończyć tego momentu, jednak szatyn zrobił to za nich. Jednym ruchem oderwał swojego wroga od Crawford i rzucił nim o ziemie. Brunet dopiero po chwili zrozumiał co się stało i z mordem w oczach popatrzył na Jacka, chcąc zabić go za to co właśnie zrobił. Kim Crawford nareszcie go pocałowała... Nie od ją tylko ona jego. Jak tu można się nie cieszyć, kiedy taka laska jak ona się na ciebie rzuca, i to dosłownie.
- Brewer!- syknął, podnosząc się z ziemi i zaciskając pięści. Jego twarz przybrała czerwony odcień, a nozdrza znacznie się powiększyły.  Usta, które jeszcze kilka sekund temu, spoczywały na ustach brązowookiej, były wykrzywione w grymas złości. Wyglądał jakby chciał kogoś zabić... I szczerze to chciał. Miał dość, że Jack ciągle miesza się w jego sprawy. Gdyby nie on, pewnie zaliczył by już blondynę!
- Tknij jej jeszcze raz, a obiecuje, nic nie powstrzyma mnie od obicia twojej mordy!- warknął, zachowując stoicki spokój, kiedy w środku aż płonął z wściekłości. Nie wiedział do końca co ma robić... W końcu nie może zabronić, Kim spotykać się z Sam'em , ale nawet jeżeli to wiedział nie potrafił i nie chciał do tego dopuścić.
- A co? Jesteś zazdrosny?!- krzyknął, wymierzając cios, który przeciwnik wręcz perfekcyjnie zablokował. Następny... I znowu porażka.
- Nie chce się powtarzać Dawn!- powiedział brązowooki, puszczając go i popychając w stronę otwartych drzwi, które zamknął, kiedy ten tylko znalazł się za nimi- Co ty do cholery robisz Kim!- warknął, momentalnie przyjmując inną postawę, barwę głosu. Było to dziwne, ale tylko ta mała kruszynka, umiała go wyprowadzić z równowagi.
- Nie waż się na mnie krzyczeć!- zaprotestowała, wstając na nogi- Po co tu przyszedłeś?! Nie mam ochoty ciebie oglądać, ani teraz, ani nigdy więcej!!- krzyknęła, zaciskając małe piąstki i mrużąc oczy by się nie rozpłakać.
- Po co?! Po to, żebyś nie popełniała ciągłych błędów i nie narażała się opiekunom, ale ty cały czas to robisz! Nie dość, że muszę się tobą opiekować, to ty wcale mi tego nie ułatwiasz! Zachowujesz się jak dziecko, a nawet gorzej!- wrzasnął, poniesiony chwilą.
- Przepraszam, że nie jestem jak Nicki!- syknęła, wkładając w to zdanie tyle złości i obrzydzenia ile się dało- Nigdy nie chciałam, żebyś się mną zajmował, jednak nie dane mi było wybierać. Uwierz, że byłbyś ostatnią osobą, którą bym poprosiła w takim wypadku o pomoc!- warknęła- Jesteś najgorszym co mnie tutaj spotkało !
- Najgorszym?! Uwierz mi, że niema nic gorszego niż ty! Jesteś nieodpowiedzialna, lekkomyślna, uparta, kapryśna, nieostrożna... Nie wspominając już o tym, że cholernie nieprzystosowana do warunków tutaj!- oznajmił wściekle- Jesteś tylko pionkiem do odszczelenia  i nie zdziw się, jeżeli ktoś z twojej własnej drużyny pozbędzie się ciebie, bo jedyne co robisz to nas spowalniasz i narażasz na niebezpieczeństwo!- krzyknął. W oczach Crawford pojawiły się łzy, których ta nie mogła już powstrzymać... On jej właśnie oznajmił, że sam ma ochotę ją zabić. On! Może i pomysł z racą nie był najbystrzejszy, ale czy on nie widzi, że ona zrobiła to dla niego, po to by ratować GO! Nie wytrzymała i po jej policzkach popłynęły ciężkie łzy. Mimo tego, że obiecała sobie, że Jack nigdy nie zobaczy jej takiej słabej, prostej do złamania, pozbycia się, tym razem nie dała rady. Tego było już za wiele. Za wiele słów, których nie dało się cofnąć, które najwidoczniej płynęły z jego serca... " Czyli nigdy mnie nie lubił... Był ze mną bo musiał bo mu kazano... Nie bo chciał"- szepnęła w myślach, płacząc jak małe dziecko.
- Czyli to o mnie myślisz- wymamrotała, a on zastygł w bezruchu. Nie mógł uwierzyć, że właśnie to powiedział, że właśnie tak ją zranił... Że przez niego ona płacze- W takim razie nie martw się, już nigdy nie stanę ci na drodze! Ani tobie, ani Nicki, ani nikomu innemu! Po prostu mnie zabij Jack i będzie po twoim problemie... Albo daj to zrobić Nicki. Myślę, że nic jej bardziej nie uszczęśliwi niż to. Sam powiedziałeś, że jesteś do tego przyzwyczajony, więc no dalej. Zabije mnie! Przecież to nawet nie zaboli. Ludzie rodzą się i odchodzą. Nikt nie jest wyjątkowy, na nikim ci nie zależy, więc na co czekasz... Zabij mnie!- powiedziała, podając mu nóż, który otrzymała kiedy tu przyjechała na specjalne wypadki - Nie chce być ciężarem dla ciebie.. Ani stać na twojej drodze do szczęścia z Nicki!
- Co ty do cholery pieprzysz?!- warknął, rzucając bronią o ziemie i podchodząc bliżej do Crawford- Co z tym ma wspólnego Nicki i jak możesz w ogóle coś takie mówić! Nie jestem z kamienia Kim !! Nie zabijam ludzi, jeżeli nie muszę, ale uwierz, że jeżeli się nie zmienisz to ktoś ci wbije nóż w plecy... Każdy! Ja, Nicki, Ali, a nawet twój brat! Ponieważ od kiedy się pojawiłaś mamy same problemy! - oznajmił
- Więc na co czekasz?!- pisnęła, kiedy kolejne słone łzy bólu, spłynęły po jej bladych policzkach- Albo wiesz co... Zostaw to sobie na później! Kiedy będziesz mógł czerpać z tego pełną satysfakcje!- syknęła ,widząc, że ten nie ma zamiaru się ruszyć- A teraz spieprzaj do Nicki! Przeleć ja sobie i już nigdy w życiu się do mnie nie odzywaj, ani nie waż się wtrącać w moje życie! - wrzasnęła wypychając go z pokoju. Ten nie zdążył nawet odpowiedzieć. Był zbyt zszokowany jej słowami. " Przeleć Nicki"- Co to w ogóle miało znaczyć!? Jednak wiedział, że ma zamiar spełnić, drugą część jej prośby... Już nigdy się do niej nie odzywać i nie zbliżać- najlepsze co powiedziała od kiedy się tutaj pojawiła.
Kim z hukiem zatrzasnęła drzwi, zamknęła je na klucz po czym zjechała po nich.


 Przyciągnąwszy  kolana pod podbródek, zalała się strumieniem łez rozpaczy, smutku i bólu, którego nie doznała jeszcze nigdy w życiu... Nie takiego ! Nawet jego pocałunek bolał mniej niż te kilkadziesiąt słów, które wypowiedział w przeciągu, zaledwie kilku minut. To było już za wiele. Dopiero teraz naprawdę, pożałowała, że nie skorzystała z oferty Alfreda i nie wyjechała, że była taka głupia i ślepo wierzyła, że może jednak, Jack coś do niej czuje... W końcu to Jack Brewer. Jeden z najlepszych zabójców, który nie przejmuje się  niczyim życiem, niczyimi uczuciami. Po prostu nikim, po za sobą i Nicki... I NICKI!  Jedynym plusem w tym wszystkim było to, że ta była pewna, że już za niedługo to się skończy... Że umrze i już nigdy nie będzie musiała na nich patrzeć... Już nigdy !

***

Mimo, że była już 2.00 w nocy, Crawford ciągle nie mogła spać i chociaż słowa Jacka, ciągle bardzo ją bolały, zdążyła już je zaakceptować. Było to trudne i kosztowało ją wiele łez, jednak po tym jak usłyszała, że chętnie by ją zabił, nic nie mogła jej powstrzymać, przed znienawidzeniem go... Nawet uczucie jakim ciągle go darzyła. Jednak nie umiała znieść faktu, że jest takim łatwym celem. Jack to było jedno, jej emocjonalna słabość, coś za co oddała by życie, jednak tamto było fizyczne. Wiedziała, że musi być silna żeby tu przetrwać i najwidoczniej taka nie była. Nie chciała i nie umiał by walczyć z Jack'iem, jeżeli postanowił by spełnić swoje słowa, jednak przed tym, przed śmiercią, chciała chronić swoich najbliższych . Może Ali i Nate świetnie sobie dają radę, a ona po prostu nie chciała być dla nich obciążeniem... Nie chciała narażać ich życia przez siebie.  Musiała coś z tym zrobić, z sobą!
Szybko poderwała się z łóżka i nie zwracając uwagi na godzinę, pobiegła w stronę sali treningowej. Ubrana w skromną piżamkę, składającą się z szarych szortów i czarnej, przylegającej do ciała bluzki, oraz czarnych trampek, które wsunęła na nogi w biegu. Otwierając wielkie, metalowe drzwi, wskoczyła do środka i podeszła do pierwszego stanowiska. Chwyciwszy łuk, zaczęła oddawać strzał za szczałem... Mimo, że prawie, żaden nie trafiał w tarce ciągle próbowała. Strzała, za strzałą, leciała z niewiarygodną prędkością do wyznaczonego przez nią punktu. Z  godziny na godzinę było coraz lepiej. W końcu zaczęła trafiać w pole, a potem juz bliżej środka... Bliżej swojego celu.  
Chwila przerwy i od początku. Napiąć cięciwę, skupić się na punkcie i puścić. I od nowa. Jeszcze raz. Znowu. Po raz kolejny .Aż wreszcie trafisz w sam środek. Blondynka uśmiechnęła się do siebie i strzeliła ponownie, znowu celując tam gdzie chciała. Po trzech długich godzinach, nareszcie jej się udało. Nie potrzebowała już pomocy Sama, Nata, czy kogokolwiek. Ona to umiała. Nie wiedziała czy było to dzięki temu, że w dzieciństwie rzucała z bratem kamieniami do celu, czy może dzięki jej doskonałemu wzrokowi, czy dzięki bolesnym słowom Jack'a. Jednak zaczęła wierzyć, że może jednak nie będzie z nią tak źle... Że nawet jeżeli umrze, to przynajmniej nie jako łatwy cel do wyeliminowania.

***

Crawford wzięła głęboki oddech i przekroczyła próg jadalni. Ubrana w czarną, skórzaną spódniczkę, sięgającą zaledwie do połowy uda i obcisły, ciemny top zwróciła uwagę wszystkich. Postawiła na mocny makijaż, podkreślając oko kredką, a usta czerwona szminką. Włosy zostawiła rozpuszczone, a na nogi wsunęła czarne szpilki, które kupiła jej mama z okazji imienin, rok temu. Wyglądała strasznie pociągająco, co dostrzegli wszyscy chłopacy znajdujący się w pomieszczeniu. Ta jednak udawała, że tego nie widzi, chociaż w środku, aż skakała z radości. Spokojnym krokiem podeszła po swoją porcje, po czym udała się do stolika przeciwnej drużyny.
- Hej Sam- przywitała się, uśmiechając się zalotnie. Rozejrzała się, a kiedy dostrzegła na sali Jacka, bez zastanowienia złożyła pocałunek na ustach Dawn'a.


 Był on delikatny, subtelny... jak piórko, jednak wyrażał nie do końca szczere uczucia. A może od wczoraj już prawdziwe ? - Mogę się dosiąść?- spytała, przygryzając dolną wagę i wskazując wolne, miejsce obok niego.
- Tak... Pewnie- wydukał, ciągle zszokowany wydarzeniami, które wydarzyły się zaledwie kilka sekund temu. Był bowiem pewien, że Brewer wczoraj nagadał jej jakiś bzdur o nim i ta już nigdy się do niego nie odezwie.
- Dzięki- szepnęła, zajmując miejsce i przytulając się do jego ramienia- Jesteś cudowny- dodała, niechętnie nabijając na widelec kawałek swojej porcji.
- Amm... Kim, czemu siedzisz z nimi?- zapytała Ali, podchodząc do przyjaciółki.
- Bo siedzi tutaj mój chłopak- odparła, jakby było to oczywiste. Była zadowolona, że Sam nie zwrócił uwagi na to jak go nazwała, tylko się uśmiechnął.
- Myślę, że musimy pogadać- powiedziała, tonem niewyrażającym sprzeciwu i chwyciła rękę brązowookiej. Ta nie zdążyła nawet zaprotestować, kiedy ta wywlokła ją z jadalni i zaprowadziła do pokoju- Co ty wyrabiasz?!- krzyknęła, kiedy tylko ciężkie drzwi zatrzasnęły się, dając im odrobinę prywatności.
- Ali ja po prostu staram się ułożyć sobie życie... Być szczęśliwą dziewczyną, która ma wspaniałego chłopaka, który zawsze będzie ją wspierać- westchnęła, opadając na łóżko i chwytając swoją poduszkę- Ja go bardzo lubię.
- No właśnie: LUBISZ nie KOCHASZ! Kochasz Jacka!- wrzasnęła, nie mogąc jej zrozumieć- Jeszcze wczoraj specjalnie dla niego tu zostałaś, a teraz co? Jesteś z Samem?! Przecież to nie jest dobry materiał na chłopaka!- oznajmiła, podnosząc ton, chociaż wcale nie miała takiego zamiaru
- Jack ma dziewczynę, a na dodatek nawet mnie nie lubi... Po co mam się pakować w coś takiego? Nie chce cierpieć... Już wystarczająco się napłakałam- szepnęła, a w jej oczach mimowolnie pojawiła się jedna samotna łza. " Nie możesz płakać Kim. Nie przez niego"- zagroziła jej podświadomość, jednoznacznie machając przy tym palcem.
- Co? Co się stało? Jaką dziewczynę?- wypytywała ciemnooka, siadając obok i przytulając młodszą "siostrę"- Mała, co jest?

- Nie chce o tym rozmawiać Ali... Po prostu Jack nie należy już do mojego świata- wymamrotała, spuszczając głowę i zaciskając oczy, by powstrzymać łzy- Już nie!

Nie wiem dlaczego, ale bardzo podoba mi się ten rozdział.
Ale też mnie to przeraża, bo to nie jest normalne!
Ale przejdźmy do rzeczy... 
Wiem, że chcecie Kick'a i ja to rozumiem, ale musicie jeszcze troszkę poczekać. 
Już nie długo, ale jeszcze troszkę. 
Wytrzymacie?
 Kocham was
Emi<3

9 komentarzy:

  1. Rozdział super!
    Pff.. pff.. pfff.. ale długo jeszcze do Kicka? xD Ni, kurczę! Jestem strasznie ciekawa, jak bedzie wyglądał ich pierwszy pocałunek. Czy w kłótni, może z nożem w ręce, a może uświadomi sobie, że jest totalnym idiotą i to wszystko odkręci? :)
    Czekam na nn^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już naprawdę nie dużo. . Około 4 rozdziały :)

      Usuń
  2. Jeju !!
    Cudowny rozdzial.
    Kocham tego bloga .
    Numero uno in world xD ( bez kom)
    Ale tak czy inaczej kocham i czekam na nexta :33 <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super!
    Też się zastanawiałam ja będzie wyglądał ich pocałunek ...
    4 rozdziały
    Hmmmm
    Mogę poczekać.
    Ale ani rozdziała dłużej.
    Czekam na kolejnego :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki piękny. Wiesz nawet nią ma Kick'a a ja jestem super szczęśliwa to pomyśl sobie jak będzie jak będą razem. Wiem że to dziwnie za brzmi ale podoba mi się zmiana Kim <3 KOCHAM CIĘ I CZEKAM NA NEXTA :* Tak właściwie to kiedy on będzie? BOSKIE

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG , JAKI CUDNY ♥
    SZKODA TYLKO,ŻE JACK I KIM SIĘ DO SIEBIE NIE ODEZWA.
    KIM I JEJ "NOWY " CHŁOPAK ?! CZY ONA UPADŁA NA ROZUM ?!
    CZEKAM AŻ PEWNEGO DNIA TRAFIĄ NA SB I BD COŚ GADAĆ ZE SB NWM X D
    KOCHAM CZEKAM NA NEXT ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział Przecudownie napisany<3
    Straszliwie podoba mi się charakter Kim!!!
    Jest straszliwie mocno podobna do mnie!!!
    Jack to skończony idiota!!!
    Szybko dodawaj następny rozdział<3 <3 <3
    PS. Zapraszam na mojego bloga
    http://do-wyboru-do-koloru-projekty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. No ja właśnie wolę, żeby się jeszcze trochę nienawidzili. I żeby w następnym, na treningu Kim pokazała ma co nią stać! Jack otworzy buzię tak szeroko ze zdziwienia, że normalnie całą ziemię połknie!
    W skrócie, ja lubię jak oni się nienawidzą. Tak wiem dziwna jestem, ale no cóż tak bywa.
    Co do pierwszego pocałunku to stawiam, żeby oboje trzymali noże w rękach :D
    Rozdział świetny :)
    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy