Blondynka leżała na łóżka co chwile ścierając gorzkie łzy,
spływające po bladych policzkach. Wzrok miała pusty, wręcz niewyrażający
żadnych emocji, utkwiony w jeden punkt, a ciało zwinięte w kłębek. Nie umiała
przestać myśleć o tym co się stało.... O tym , że to jej wina. Gdyby nie
odchodziła, najprawdopodobniej nikt nawet nie dowiedział by się o niedźwiedziu,
a on by nie zaatakował. Mark by żył... To wstrząsnęło nią najbardziej. Mimo, że
nie znała bruneta było jej przykro, czuła jakby straciła kogoś ważnego.
Jednocześnie zdała sobie sprawę, jak łatwo jest umrzeć. Wystarczy chwila,
ułamek sekundy, a ty znikasz z tej planety pozostawiając osoby, którym na tobie
zależy. Tak bardzo chciała cofnąć czas i to wszystko naprawić... Wybiec z racą,
chwilę wcześniej i możliwe, że wtedy on by żył.
Ona nie czuła by się tak jak teraz, a jego przyjaciele nie byli by w
rozsypce- To twoja wina- warknęła, jej podświadomość krzyżując ręce na
piersiach i obdarzając lodowatym spojrzeniem.
-Kim?- nagle drzwi pomieszczenie się otworzyły, a do pokoju
wszedł Jack. Crawford nawet nie zareagowała. Skuliła się i pozwoliła łzą
płynąć- Boże Kim, co się stało?- krzyknął szatyn momentalnie znajdując się przy
dziewczynie. Nienawidził oglądać jej w takim stanie. Czuł wtedy takie dziwne
uczucie, które wcale mu się nie podobało.
- To moja wina- wyłkała, wtulając się w jego tors- Ja go
zabiłam- szepnęła, po raz pierwszy mówiąc to na głos. W jej oczach zebrało się
jeszcze więcej łez.
- Kim, nie, nie! Nawet tak nie mów!!- warknął, jednak zaraz
się opanował. Nie chciała na nią krzyczeć, ale czuł się dziwnie w jej
towarzystwie. Czasami po prostu nie umiał utrzymać swoich uczuć na wodzy- Kim
tu tak po prostu jest. Ludzie przychodzą i odchodzą. Przyzwyczaisz się-
zapewnił, usadzając ją na swoich kolanach i delikatnie kołysząc.
- Jak możesz tak mówić?- wymamrotała, podnosząc na niego
oniemiały wzrok- Ludzie tu cierpią, a ty mówisz o tym tak spokojnie, jakby to
nie miało w ogóle znaczenia! To nie było coś Jack, tylko on! Mark! Nie zabawka,
ale człowiek, taki sam jak ty, taki sam jak ja!- pisnęła, nie rozumiejąc
szatyna. Zabolało ją jego zdanie na temat tego całego cyrku, który się tutaj
wyrabia... Brzmiał tak, jakby sprawiało mu radość robienie ludziom krzywdy
- Kim ja...- westchnął, zaczerpnąwszy powietrza- Po prostu jestem do tego przyzwyczajony.
Nauczyłem się nie zwracać na to uwagi i taki już jestem- burknął, przeczesując
ręką włosy- Może opowiesz mi co o sobie?- zaproponował, chcąc jak najszybciej
zmienić temat. Na jego szczęście blondynka połknęła haczyk i promiennie się do
niego uśmiechnęła.
- A co chciałbyś wiedzieć?- spytała, przygryzając wargę.
- Opowiedz mi o twojej przeszłości... Jaka byłaś zanim tu
przyjechałaś- poprosił, jeżdżąc kciukiem po jej knykciach, na co ta się
zarumieniła. Nie umiała przy nim inaczej. On był taki...
- Cóż nie ma co dużo mówić... Miałam cudownych przyjaciół i
rodzinę. Nigdy nie musiałam martwić, się o nic. Mieliśmy wszystko, od jedzenia
w lodówce po złote zestawy Studźców. Moi rodzice mieli bardzo wysokie posady i zarabiali
sporo pieniędzy więc wiesz... Byłam jedną z tych idealnych córeczek, które
nigdy nie mogły popełnić najmniejszego błędu. Żyłam w przekonaniu, że nasze
państwo jest jednym wielkim cudem świata- prychnęła, piorąc głęboki wdech-
Jednak trzy lata temu, mój świat wywrócił się do góry nogami. Zabrali mi brata,
pokazali tą ciemną stronę, której nigdy nie chciałam i nie powinnam zobaczyć.
Wtedy się zmieniłam. Stałam się mniej ufna, a nawet najmniejszy szelest
doprowadzał mnie do szaleństwa.... Bałam się. Nie robiłam już tego co lubiłam-
westchnęła, ocierając mokre policzki- Czasami uciekałam do lasu, gdzie mogłam
włączyć muzykę i no wiesz być sobą. Wyrazić się poprzez taniec. No, a potem, wylądowałam tu... koniec
historii- zaśmiała się, nawet sama nie wiedząc z czego. Jednak zapomniała o
wszystkim co złe i po prostu cieszyła się tą chwilą, którą spędzała z nim... w
tak normalny sposób.
- Chyba nie jest aż tak źle ,co? - spytał, spoglądając w jej
brązowe oczy, które bezwiednie podążały za każdym jego ruchem. Szatyn strasz ją
rozpraszał i mimo wielkich chęci nie umiała pozbierać swoich myśli...
- Nie. Chyba nie- szepnęła, po raz kolejny tego dnia moc no
się w niego wtulając. Momentalnie całe ciepło płynące od jego, zawładnęło jej
ciałem, powodując przyjemne, wręcz nie do opisania uczucie- Dziękuje- dodała,
całując jego policzek- Za wszystko...
- Kim nie musisz mi dziękować. Jestem twoim opiekunem, to
moje zadanie- powiedział speszony, chcąc jak najszybciej opuścić pokój
dziewczyny. W tym momencie musiał na chwilę odejść, pobyć samemu, zapanować nad
tymi ekstremalnymi emocjami, których unikał całe życie, jednak ta mała, krucha
osóbka, odkrywa przed nim inną wersje jego samego.
- Hej- nagle w pokoju
odezwał się trzeci głos, którego właścicielką była szczupła brunetka.
Już na pierwszy rzut oka, można było stwierdzić, że zielonooka jest
wysportowana i na pewno nie zna się na modzie. Nie równała się plastikom
ubranym całym na różowo, z dawnej szkoły Crawford, ale na pewno powinna
pooglądać telewizje i nauczyć się łączyć podstawowe kolory- Jack- pisnęła, a
Crawford, aż miała ochotę zakryć uszy jednak zdołała się powstrzymać. Dokładnie
zlustrowała nieznajomą, która wcale nie przypadła jej do gustu, po czym
przeniosła wzrok na Brewera.
- Nicki- rzucił brązowooki, sadzając Kim na łóżku i
przytulając dziewczynę, co wyraźnie uraziło blondynkę. W tym momencie cała miła
atmosfera zniknęła, a okropne uczucie zwane zazdrością ogarnęło jej ciało. Nie
wiedziała co ich łączy, jednak miała nadzieje, że są tylko przyjaciółmi
- Jestem Nicki. Dziewczyna Jack'a- powiedziała, obdarzając
blondynkę promiennym uśmiechem, kiedy ta próbowała przyswoić, dostarczone przez
nią informacje.
- Była- sprostował szybko, dzięki czemu brązowooka
odetchnęła z ulgą.
- Oj Jack.. Nie musisz od razu tego, tak podkreślać-
prychnęła- A ty to?- spytała, podnosząc znacząco brew.
- Kim, jestem tu nowa- przedstawiła się, wyciągając
przyjaźniej dłoń. Mimo tego, że brunetka trafiła na jej czarną listę
postanowiła dać jej szansę. W końcu może nie jest taka zła, prawda?
- To siostra Nate'a... Mała buntowniczka- zaśmiał się,
wspominając jak gonił ją po lesie. Na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech,
który zaraz zniknął kiedy jego wzrok przeniósł się na czarny zegar, wiszący na
ścianie- Kimi zbieraj się, za 10 minut jest śniadanie i nie mam mowy, że się
wykręcisz. Sam dopilnuje, żebyś zjadła wszystko!- powiedział głosem
niewyrażającym sprzeciwu- Poczekam, a ty się ubierz- Blondynka niechętnie
pomaszerowała do łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic.
Ubrana w króciutki
ręcznik, wparowała do pokoju i zaczęła grzebać to w walizce, to w szafie z
ubraniami. Brewer przyglądał się temu z niemałą fascynacją. Jego oczy wyglądały
jak dwa duże spodki i tym razem to on nie umiał oderwać wzroku od brązowookiej.
Ta jednak szybko wróciła do małego pomieszczenia, zwanego łazienką, zostawiając
go wpatrującego się w drewniane drzwi.
- Ślicznie wyglądasz- komplementował ją, wstając z łóżka i
dokładnie lustrując ją wzrokiem. Jego serce zabiło szybciej, jednak ten
postanowił to zignorować. W końcu nic sie nie dzieje i nie będzie dziać. Ma po
prostu gorszy dzień. Tak to zdecydowanie gorszy dzień!
- Dziękuje- powiedziała, ukazując szereg śnieżnobiałych
ząbków.
- Ammm.. Kim? Sam tu był i cie szukał, ale powiedziałem, że
jesteś zajęta. Mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko, że spławiłem twojego
chłopaka?- westchnął, jak na dżentelmena przystało otwierając przed nią drzwi.
- Co? Nie! On nie jest moim chłopakiem- zaprzeczyła, kręcąc
głową- To co wczoraj się stało... to był błąd- przyznała- To znaczy lubię go,
ale nie w ten sposób.
-To dobrze- rzucił Brewer, wchodząc do stołówki, gdzie
znajdowało się już pełno ludzi. Ujął drobną dłoń Kimberly i pociągnął ją w
stronę reszty drużyny.
***
- Ty chyba żartujesz?! Ja mam to zjeść!- pisnęła brązowooka,
kiedy doczekała się swojej porcji jedzenia. W porównaniu do innych jej się nie
spieszyła i najchętniej to odłożyła by porę posiłku do wieczora. Z przerażeniem
spojrzała na dwa wielkie naleśniki leżące na jej talerzu. Przełknęła głośno
ślinę, a jej żołądek był pełny od samego patrzenia.
- Jedz- powiedział Jack, biorąc łyka orzeźwiającej wody i
zabierając się za swoja porcje.
- Nie dam rady!- zaprotestowała
- Jedz!- warknął, miażdżąc ją wzrokiem.
- Ale...- chciała coś jeszcze powiedzieć, ale kiedy
napotkała jego spojrzenia, stwierdziła, że lepiej sobie odpuścić. Pan
Kontroler- westchnęła jej podświadomość. Blondynka grzecznie chwyciła widelec i
nabiwszy jedzenie, powoli wsadziła jej do ust, zaczęła przeżuwać. Już po chwili stwierdziła, że danie jest dużo
lepsze niż wczoraj i nawet jest dobre. Uśmiechnęła się i już z większą chęcią
nabrała kolejną porcje
***
- Już nie mogę. Jestem pełna- oznajmiła, kończąc jednego
naleśnika.
- Na pewno?- spytał szatyn, na co otrzymał twierdzące
kiwnięcie głową. Nie chciał na nią naciskać, więc po postu odpuścił- no
przynajmniej tym razem postanowił to zrobić. Zdawał sobie sprawę, że musi
nakłonić ją do jedzenia, jednak wmuszanie na siłę na pewno w tym nie pomoże.
- Hej wszystkim- do stolika dosiadła się Nicki, wymieniając
z większością osób przyjacielski uścisk. Pominęła tylko blondynkę i Ali, która
wręcz zabijała ją wzrokiem- Słyszałam, że dobrze wam wczoraj poszło- pisnęła,
siadając obok Jacka i całując jego policzek- Szkoda, że ominęła mnie taka
zabawa. Walka z prawdziwym niedźwiedziem to musiało być coś!
- Szkoda tylko, że
nie dla wszystkich- warknęła Stone, zajadając się czekoladowym ciastem, które było na deser. Niebiesko
włosa miała ochotę wysmarować nim buzie Bley, jednak wiedziała, że nie
wypada... No przynajmniej na razie. Ona w porównaniu do przyjaciółki znała
zielonooka. Kilka lat temu była ona jej najlepszą przyjaciółką, jednak po
krótkim czasie okazało się wredną jędzą
bez serca. Odbiła jej chłopaka, jednak kilka tygodni potem zniknęła w niewyjaśnionych
okolicznościach. Chociaż ciemnooka miała wtedy nadzieję, że już nigdy więcej
jej nie zobaczy.
- Alison jak zwykle dramatyzujesz... Cóż Mark może i tego
nie przeżył, ale tak tutaj jest. Nigdy nie wiesz kiedy zginiesz. Możliwe, że
stanie się to nawet z rąk najlepszego przyjaciela- powiedziała, uśmiechając się
chamsko- Dużo osób tu ginie. Przyzwyczaisz się.
- Dziwne, że ty jeszcze się trzymasz- prychnęła- Ja to
zlikwidowałabym cię jako pierwszą- przyznała jednocześnie zwracając uwagę
wszystkich zgromadzonych przy stoliku na nią.
- To dobrze, że jesteśmy w jednej drużynie- zaśmiała się
brunetka
- Po prostu świetnie!
***
- Podsumowujmy wasze wyniki z treningu- westchnął rudowłosy
mężczyzna, włączając komputer. Z niewiadomych przyczyn na sali znajdowało się
więcej opiekunów, co nie obeszło uwadze blondynki. Dziewczyna była bardzo zmęczona po nocnych
przeżyciach przez co miała małe problemy z przysypianiem. Na dodatek miała dość
Nicki, która od obiadu cały czas kleiła się do szatyna i uniemożliwiała jej
jakikolwiek kontakt z nim.
- Hej- nagle obok pojawił się Christian z wielkim uśmiechem
na twarzy- Wczoraj świetnie sobie poradziłaś... Pomysł z racą był niesamowity!-
przyznał radośnie
- Dzięki- zaśmiała się- Chyba jesteś pierwszą osobą, która tak uważa- westchnęła
- I raczej ostatnią. Nieźle ci się za to oberwie- rzucił-
Podobno sam prezydent się pofatygował. Kim jesteś tu nie cały tydzień, a już
zdążyłaś nabroić!
- Cóż taki mój urok - uśmiechnęła się, rozsiadając wygodnie
na krześle- Długo to potrwa?- spytała znudzona
- No więc- odezwał się rudowłosy mężczyzna- Muszę przyznać,
że ten trening był naprawdę interesujący i nie wiem czy to zasługa fartu, czy
może Panny Crawford, ale wracając do sprawy. Obie drużyny poradziły sobie
naprawdę wyjątkowo dobrze. Ale drużyna Nate wykazuje ciągle minimalną przewagę,
mimo tak dużego obciążenia w składzie....
- Ja już mu pokarze obciążenie- warknęła podenerwowana
blondynka, mierząc rudowłosego morderczym spojrzeniem.
- Więc podsumowując... Wygrała drużyna Nate- krzyknął, a w
sali rozległa się fala wymuszonych oklasków- A teraz Panno Crawford, wrócimy do
pani- oznajmił, więc ta przywołując sztuczny uśmiech na twarzy, powoli wyszła na
środek .
- W czym mogę panu służyć?- spytała, przybierając dziwną
barwę głosu.
- Ja się nią zajmę- powiedział prezydent, przekraczając próg
pomieszczenia. Wszyscy momentalnie ucichli, kiedy mężczyzna spokojnie stanął na
przeciwko brązowookiej i delikatnie się uśmiechnął- Kim- przywitał się
- Alfred- mruknęła, starając się nie okazywać zbytnio uczuć.
Nie przepadała za siwym mężczyznom jednak zważając na jego pozycje udawała
ukochaną córeczkę jego przyjaciół. W końcu co mogła zrobić? Postawić się,
protestować, walczyć z kimś, kto ma wszystko?
- Słyszałem, że sprawiasz problemy- westchnął, rozsiadając
się w jednym z fotelu- I to jest dość zrozumiałe, w końcu to ty... Ale raca!
Mogę wiedzieć skąd wzięłaś racę!?- warknął oburzony, a za razem roześmiany.
Uwielbiał tą małą blondynkę i zawsze ją podziwiał, ale teraz widział przed sobą
kogoś innego. Inną, zupełnie mu obcą osobę.
- Cóż została mi z imprezy u Ralfiego... Razem z Emmą
zwinęłyśmy kilka- rzuciła obojętnym
tonem, kiedy ten starał się obadać sytuacje- To była fajna impreza-
wymamrotała, przygryzając wargę i wspominając tamten wieczór
- Nie chce znać szczegółów!- krzyknął momentalnie, wstając i
zapinając guzik marynarki- Po prostu nie wymyślaj takich akcji więcej i proszę
nie rób problemów!- błagał- Na prawdę nie chcę, żeby sytuacja stała się
niemiła- westchnął- Postaraj się być tą małą, słodką dziewczynką, którą byłaś
jeszcze trzy lata temu.
- To ty zniszczyłeś tą dziewczynkę... Zniszczyłeś
bezpowrotnie- szepnęła i po prostu wyszła z sali, nie zważając na krzywe
spojrzenia reszty. Nie mogła tam zostać ani chwili dłużej, nie mogła. Jeszcze
chwila i by nie wytrzymała... Popłakała się na oczach tych wszystkich ludzi.
Wystarczy, że Jack ją przyłapał na chwili słabości, innym się nie uda.
Może być?
Mam nadzieje, że nie zawiodła was wiadomość, że to jednak nie Nate umarł.
Potrzebuję go jeszcze... Bardzo potrzebuje!
Kocham was
Emi <3
Jejuś to było BOSKIE
OdpowiedzUsuńNo pewnie że potrzebujesz Nate jeszcze.
1. Kto będzie chłopakiem Ali.
2. Kto będzie zakazywał Kim spotykania się z Jack'iem.
Nie podoba mi się ta nowa brunetka...i to nawet nie wiesz jak bardzo tak samo jak Sam.
No błagam za zwykłą ratę prezydent?
Już nie mają co robić w tym wojsku i wzywać prezydenta?
A prezydent znalazł czas na takie głupie spotkanie?
Myślałam że będzie popijał herbatkę z rodziną Crawfords albo flirtował z sekretarką.
No ale to takie żarty. Dobrze że dodałaś do tego rozdziału prezydenta było trochę weselej.
Rozdział super!
OdpowiedzUsuńNie zawiodła, raczej ucieszyła! Nate żyje! A ta cała Nicki? Nie wiem po co, ale na szczęście Jack ma ją gdzieś xD
Czekam na nn^^
Ek, a kiedy jakaś fajna akcja Kicka? ;D
Zależy o jaką ci chodzi.. Jeżeli o słodką to musisz jeszcze trochę poczekać,ale niedługo :) A takie mniej słodkie to bd w najbliższych rozdziałach.
UsuńCudowne .
OdpowiedzUsuńKocham ten rozdzial.
Daj juz Kicka :3
Pozdro i Kocham
Boski rozdział ;*
OdpowiedzUsuńW sumie to dobrze, że Nate żyje. Mi tam on nie przeszkadza. Gorzej z Samem i ... Nicki. Już mi ona nie przypadła do gustu i na dodatek klei się do Jack'a. Na szczęście on nie zwraca na nią uwagi :D Ale myślę, że ona jeszcze porządnie namiesza...
Czekam na nn <3
Grrr Nicki ...
OdpowiedzUsuńMam ochotę ją zabić ...
No klei się do Jacka ...
Ale przynajmniej on niezbyt zwraca na nią uwagę xD
Dla mnie możesz połączyć Sama i Nicki :*
Czekam na nn
Super Koffam.
OdpowiedzUsuńA kiedy będzie tam gdzie Kim jest w ciąży.
I jeszcze raz Koffam i czekam na next ;3
Kim w ciąży?
UsuńZ kąd przyszedł ci pomysł na taki rozdział?
Świetnaśny !
OdpowiedzUsuńDobrze, że to nie Nate umarł. Kim pogrążyłaby sie jeszcze w większej żałobie. O wiele większej....
Ale Nicki mogłabyś usunąć. Albo spiknąć z Samem, żeby nie przeszkadzali. Bo tylko czas, nerwy i powietrze marnują xD
Czekam na nn ^^
Nicki !!! Oszalała tylko marnujesz swój czas i pomysły i nasze nerwy :-). Rozdział genialny kiedy naxt KOCHAMMI CZEKAM <3
OdpowiedzUsuń