Następnego ranka Kimberly zbudził, dźwięk przypominający
budzik, który spowodował niemiłe spotkanie, z zimą, drewnianą podłogą.
Niechętnie stanęła na nogi, z zamiarem ponownego zaśnięcia, jednak okropny
dźwięk ponownie zabrzmiał w całym ośrodku. Blondynka zaklęła cicho pod nosem,
zupełnie jakby bała się, że ktoś to usłyszy, po czym chwyciwszy pierwsze lepsze
ubrania chwiejnym krokiem weszła do małej, ciasnej toalety, która niczym nie
przypominała jej tej w Seaford. Nie mogła jednak pozwolić sobie na chodzenie
brudną, dlatego, mimo wielu trudności wzięła szybki prysznic po czym wsunęła krótkie,
jasne dżinsy z białą koronką na prawej nogawce. Do tego dobrała prostą, szarą
bluzę z kapturem i białe conversy.
Zrobiła lekki makijaż, a włosy związała w kłosa, który dodawał jej
uroku. Na sam koniec spryskała się
ulubionym perfumem i opuściła pokój. Idąc długim korytarzem rozglądała się dookoła, dokładnie przyglądając się, wszystkiemu co ją otaczało. Z radością
stwierdziła, że budynek wygląda jeszcze lepiej niż wydawało jej się wczoraj.
W pewnym momencie jej uwagę przykuły niby zwykłe, drewniane
drzwi, dokładnie takie same jak reszta. Jedyne co je wyróżniało to złota
klamka, błyszcząca dzięki promieniom słońca, które wpadały przez okno na końcu
korytarza. Dziewczyna powoli otworzyła drzwi i upewniwszy się, że nikogo nie ma
w środku przekroczyła próg. Jej oczom ukazała się wielka sala, wypełniona bronią każdego rodzaju. Crawford poczuła jak
jej ciało przechodzi nieprzyjemny dreszcz. Czuła się obco i mimo, że każda
komórka jej ciała, kazała jej zawrócić ta uparcie, przyglądała się, każdemu
przedmiotowi po kolei. Niektóre ją przerażały, jednak znalazły się, też, które
w jakiś sposób ją interesowały, zachwycały. To wszystko wydawało jej się takie
nowe, pociągało ją w jakiś niezrozumiały dla niej sposób, jednak w środku
dziewczyna ciągle czuła paraliżujący ją strach. Wiedziała bowiem, że prędzej
czy później będzie musiała stanąć na arenie i walczyć o przetrwanie.
- Jest tu ktoś?!- w pomieszczeniu rozległ się donośny, krzyk
jednego z opiekunów. Kim, aż podskoczyła na wrogość w jego głosie. Zaczerpnęła
powietrza i powoli zaczęła się wycofywać, uważając, żeby na nic nie wpaść. Niestety
postawiła jeden niewłaściwy krok, przez co kilka maczet wiszących na pobliskiej
ścianie z hukiem spadły na ziemie, przy okazji raniąc jej ramie. Przerażona
blondynka momentalnie podniosła się z ziemi i biegiem ruszyła w głąb
pomieszczenia. Nie mogła dać się przyłapać już pierwszego dnia. Crawford czuła
się jak w potrzasku. Nie wiedziała co ma robić, a żadne z wyjść nie wydawało
się wystarczająco bezpieczne. W końcu przed nią pojawiła się ściana.
Zrozpaczona oparła się o nią, z myślą, że to już koniec, że zaraz ją znajdą,
ale wtedy poczuła, jak powierzchnia za nią zaczyna się przesuwać. Zdziwiona
otworzyła oczy i zdała sobie sprawę, że już nie jest w zbrojowni, lecz w jakimś
zielonym pokoju wypełnionym od góry do dołu zdjęciami. Odetchnąwszy z ulgą,
ruszyła przed siebie, dokładnie przyglądając się portretom osób, które
stanowiły dla niej zagadkę.
- Kenzy- szepnęła, zatrzymując się przy zdjęciu brunetki z
zielonymi oczami i zadartym nosem. Od razu rozpoznała w niej koleżankę z klasy,
która rok temu podobno wyjechała do Hiszpanii- Tak mi przykro- dodała widząc
pod ramką datę jej śmieci. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, którą ta od
razu starła. Mimo tego, że nie były blisko poczuła ukłuci w sercu... Zdała
sobie również sprawę, że za kilka godzin, dni, miesięcy to jej zdjęcie może tu
zawisnąć- Naprawdę mi przykro- wymamrotała po czym ruszyła dalej. Kiedy na
reszcie na jej drodze pojawiły się drzwi, szczęśliwa szybko je przekroczyła z powrotem
znajdując się na korytarzu prowadzącym do jej pokoju.
- Kim, gdzie ty byłaś?!- pisnęła Ali, nagle pojawiając się
przed przyjaciółką- Wszyscy od rana cie szukają, a Nate to już odchodzi od
zmysłów- dodała wręczając blondynce czekoladowy batonik- Jedz! Przegapiłaś
śniadanie, a od wczoraj nic nie jadłaś.
- Przesadzasz.... Byłam tylko pozwiedzać- rzuciła, wpychając
jedzenie do tylnej kieszeni spodni.
- To nie prze de mną musisz się tłumaczyć- zaśmiała się i
pociągnęła blondynkę przed siebie- Radziłabym wymyślić jakieś dobre kłamstwo-
poradziła, otwierając metalowe drzwi wielkiego pomieszczenia i wchodząc do
środka. Crawford przewróciła teatralnie oczami i ruszyła w jej ślady, starając
się, żeby jej twarz nie wyrażała uczuć jakie czuła jeszcze chwilę temu.
- Gdzieś ty się podziewała?!- warknął Nate, kiedy tylko
spostrzegł swoją małą siostrzyczkę. Chłopak był wściekły. Nie wiedział
dlaczego, w końcu nic złego się nie stało, ale i tak był zły. Nie podobało mu
się to, że Kim tu jest i za wszelkie świata chciał ją chronić... Tak robią w
końcu starsi bracia, prawda?
- Zwiedzałam- odparła brązowooka, wzruszając ramionami- Nie
siej paniki... Jestem dużą dziewczynką-
pisnęła, uśmiechając się do brata. Nie chciała się z nim kłócić. Bardzo za nim
tęskniła, jednak nie mogła pokazać, że jest słaba. Gdyby ktoś się dowiedział
jak łatwo ją zranić, jej życie tutaj nie potrwało by za długo... Ona sama by się wykończyła.
- Po prostu uważaj mała- powiedział, przytulając blondynkę,
która wydawała mu się ciągle taka krucha i delikatna- Nie chce cie stracić-
westchnął
- Nic mi nie jest! Nie jestem z porcelany!- zapewniła,
obracając się wokoło- A teraz możesz mi powiedzieć co my tu robimy?- spytała
rozglądając się po pomieszczeniu, pełnym spoconych nastolatków, którzy
zawzięcie wykonywali jakieś ćwiczenia.
- Więc to jest sala treningowa. Nabywamy tu umiejętności...
Wiesz, żeby nie zginać na arenie- wyjaśnił- Na przykład tam strzelasz z łuku,
tam rzuty do celu, tu sprawdzasz swoja zwinność o, a tam biegasz- rzucił
wskazując po kolei stanowiska- Musze lecieć, bo mój trener mnie woła-
zawiadomił, a po chwili już go nie było.
- Dzięki za pomoc braciszku- mruknęła Crawford , po czym
niechętnie udała się do jednego ze stanowisk- Super... Boże, za co?!- pisnęła,
biorąc do ręki łuk i strzałę. Drżącymi rękami, naciągnęła cięciwę i
wymierzywszy, puściła pocisk, trafiając w sam środek tarczy... Niestety nie
swojej.
- Nawet nieźle... No dobra to było tragiczne- zaśmiał się
wysoki brunet o wysportowanej posturze ciała- Poczekaj, pomogę ci-
zaproponował, podchodząc do Kim i obejmując ją od tyłu. Położył ręce, na jej
dłoniach i ustawił łuk w odpowiedniej pozycji- Musisz patrzeć przez ten otwór-
oznajmił, wskazując ruchem głowy, niewielką dziurkę- Wymierz i puść- powiedział,
pomagając jej wykonać dane czynność. Strzała z zawrotną prędkością wbiła się w
sam środek tarczy.
- Udało się- krzyknęła radośnie, przytulając chłopaka i
całując jego policzek- Dziękuje... A tak w ogóle to jestem Kim- przedstawiła się,
wyciągając przyjaźnie rękę.
-Tak wiem... Chyba zresztą jak już wszyscy. Dałaś wczoraj
niezły popis- stwierdził, ściskając jej dłoń- Jestem Sam
- To może panna Crawford- warknął mężczyzna, mierząc
dziewczynę zabójczym spojrzeniem- Proszę tu podejść- rozkazał
- Ja co?- spytała przerażona, starając się aby nie było tego po niej widać
- Wczoraj byłaś bardzo skora to uciekania, więc w nagrodę
weźmiesz udział w wyzwaniu- zawiadomił, uśmiechając się kpiarsko
- A co jeżeli nie chce tego robić?- warknęła, krzyżują ręce
na piersiach
- To był rozkaz- odpowiedział, podchodząc do wielkiego
komputera- Twoim przeciwnikiem będzie Jack- dodał, na co Kimberly wydęła usta i
niechętnie podeszła do szklanego pomieszczenia.
- Hej- szepnęła, przygryzając wargę na sam widok szatyna-
Dlaczego on tak na mnie działa?- mruknęła w myślach, a to pytanie stało się
wręcz koszmarem. Zagadką, której ta nie umiała rozwiązać.
- Hej- powiedział, nawet na nią nie patrząc co strasznie ją
zabolało. Ona zrobiła by dla niego wszystko, o ten nawet na nią nie spojrzy...
- Waszym zadaniem jest przebiec na drugą stronę, nie dając
się trafić strzałą, które będą posyłane w waszą stronę. Oczywiście są one
cyfrowe. Nie musi się pani martwić- krzyknął mężczyzna, wpisując kilka kodów,
przez co szklane pomieszczenie opanował mrok. Crawford nabrała powietrza i
zacisnęła pięści jakby to miało ją przed czymś uchronić. Jej ciało, po raz
kolejny tego dnia przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Blondynka była przerażona, a
obecność Jack'a była dodatkowym utrudnieniem.
Skupienie w jego towarzystwie było dość trudne... Ba! Wręcz niemożliwe.
-Dlaczego?- szepnęła
tak cicho, że usłyszenie tego było niemożliwe. Kilka sekund później zabrzmiał
gong, a Brewer ruszył przed siebie zostawiając zszokowaną brązowooką daleko za
sobą- Do roboty Crawford- wymamrotała i pobiegła za nim. Zauważyła, że chłopak
ma niesamowity refleks i bez problemu omija pędzące na niego strzały. U niej
było z tym gorzej... Kimberly miała świetny, czujny wzrok, który zawsze
dostrzegał więcej niż inni. Na jej szczęście tym razem okazało się to bardzo
przydatne. Już po chwili dziewczyna zauważyła, że pociski lecą zawsze w to samo
miejsce, dzięki czemu, mogła przewidzieć ich trajektorię. Wszystko co musiała
robić to biec za Jack'iem, co jednak nie
okazało się takie proste, gdyż szatyn co chwilę zmieniał tor- Cholera!-
warknęła kiedy niewielkie światło w pomieszczeniu kompletnie znikło. W tym
momencie wyło jedynie widać, srebrne strzały, które latały praktycznie
wszędzie- Nienawidzę tego miejsca, a ten gościu będzie pierwszy w kolejce do
odstrzału- wymamrotała, robiąc kolejny unik.
Nagle usłyszała głośny wybuch. Przerażona obróciła się za
siebie i zobaczyła jak szklane ściany, powoli zaczynają wybuchać. Nie
wiedziała, czy to fikcja więc przyspieszyła tempa.
Biegła przed siebie co
chwilę schylając się, aby lecący w nią pocisk nie trafił jej ciała. Bała się,
jak jeszcze nigdy i wiedziała, że właśnie na tym to wszystko polega. Na
zniszczeniu jej psychiki, na zniszczeniu jej od środka. Pozbawiania wiary w
siebie... Chcieli, żeby wiedziała, że tutaj nikt jej nie pomoże. Ani Nate, ani
Ali, ani Sam, ani Jack. Jest sama, zdana na siebie i szczęście.
W pewnym momencie światło ponownie wróciło, a ta musiała
kilkakrotnie zamrugać, żeby przyzwyczaić się do tego. Poczuła ulgę, kiedy zdała
sobie sprawę, że przed nią znajdują się drzwi, a na zewnątrz stoi uśmiechnięty
Nate. Zadowolona z siebie, zrobiła krok do przodu, kiedy dostrzegła, że wyraz
twarzy blondyna gwałtownie się zmienił. Jego oczy były wielkie, usta na wpół
otwarte. Kim szybko popędziła za jego spojrzeniem. Poczuła się jak w filmie.
Wszystko działo się w takim wolnym tempie, chociaż ona widziała, że to już
koniec. Wielka maczeta leciała prosto na nią, a ta była zbyt wstrząśnięta i
rozkojarzona, żeby cokolwiek zrobić. Była gotowa na śmierć i wtedy kiedy cienka
powłoka szkła zaczęła pękać, blondynka poczuła niewyobrażalny ból, który
przeszedł całe jej ciało.
- Nic ci nie jest?- spytał ten głos, na którego dźwięk
robiło jej się gorąco. Blondynka powoli otworzyła oczy i dostrzegła Jacka,
leżącego na niej. Szatyn trzymał jej głowę i dokładnie oglądał jej ciało, przy
okazji sprawdzając czy nic się jej nie stało. Nie wiedział tak właściwie czemu
uratował jej życie. Nigdy wcześniej tego nie zrobił, nigdy nawet nie czuł, że
powinien, ale tym razem nie mógł spokojnie na to patrzeć. Kiedy zobaczył ją
taką przerażoną, przez chwile sam doświadczył nieznanego mu dotąd uczucia. Coś
jakby ukłucie w sercu...- Kim wszystko dobrze? Nic ci się nie stało?
- Dziękuje- szepnęła, delikatnie całując jego policzek. To
było coś co od razu sprowadziło go na ziemie. W ekspresowym tempie wstał na
nogi, ciągnąc za sobą brązowooką i od razu się od niej odsunął.
- Następnym razem uważaj, bo nikt cie nie uratuje - syknął i
opuścił pomieszczenie, zostawiając ją samą. Nie wiedział, że mówiąc to zranił
ją tak jak jeszcze nikt inny, ale nie mógł inaczej. Nie mógł sobie na to
pozwolić...
Rozdział krótki, ale zawarłam w nim wszystko co chciałam...
Chciałam przeprosić, że nie komentuje ostatnio waszych rozdziałów, ale ledwo na co mam czas.
Tak niefortunnie się zdarzyło, że do końca Lutego mam masę sprawdzianów i jak patrze na mój internetowy dziennik to aż mi się płakać chcę.
Następny rozdział powinien pojawić się w niedziele.
Kocham was
Emi <3
Super już nie mogę się doczekać next'a <3
OdpowiedzUsuńOoo... boski rozdział <3
OdpowiedzUsuńTyle emocji!
Kocham i czekam na nn :*
Cudowny rozdzial <3<3
OdpowiedzUsuńNie moge doczekac sie nexta :)
Kocham <3<3
Cudowny! <3
OdpowiedzUsuńE tam, jak to Jack nie może sobie na to pozwolić? I tak ulegnie :D
Czekam na nn:*
OMG! To BOSKIE!
OdpowiedzUsuńJuż to kocham! ♥
Nie mogę się doczekać kolejnego! ;**
WOWWW TYLKO TYLE A OPISZE CAŁOŚĆ <3 KIEDY NASTĘPNY ?! Kocham tego bloga :****
OdpowiedzUsuńJak było w poprzednim: Jack ulegnie kobiecemu seksapilowi!
OdpowiedzUsuńSłowa Kim albo Ali. Nie pamiętam, która to mówiła -,-
Rozdział cudowny :**
Czekam na kolejny!
To jest NIEZIEMSKIE
OdpowiedzUsuńUbóstwiam Twoje rozdziały<3
Szybko dawaj next'a
Kochana zaskakujesz mnie cały czas swoim talentem.
OdpowiedzUsuńCoś wspaniałego ;)