niedziela, 9 lutego 2014

Chapter 2 { The cold bath }

Kimberly powoli otworzyła oczy po czym rozejrzała się dookoła. Dalej znajdowała się  w nowoczesnym mercedesie, jednak pojazd stał na jakimś parkingu. Blondynka bez zastanowienia chwyciła za klamkę, jednak drzwi były zamknięte. Zresztą czego mogła się spodziewać. Że kierowca tak po prostu ją tu zostawi, z otwartym autem?! Tylko głupi nie skorzystał by z takiej okazji. Bezradna dziewczyna ponownie oparła głowę o zimną szybę i próbowała zasnąć, jednak głośna muzyka kompletnie jej to uniemożliwiała.
- Puszczaj mnie!!- krzyknął ktoś na zewnątrz po czym drzwi auta otworzyły się, a mężczyzna wepchnął do niego niebiesko włosom nastolatkę- Idioto wypuść mnie!! Zgłoszę to na policje! Tak cie urządzę, że już nigdy nie wyjdziesz z więzienia !! Wypuść mnie!!- wrzeszczała waląc pięściami w drzwi. Crawford przyglądała się temu z wielkim bólem serca. Zdała sobie sprawę, jak to okropnie wygląda u innych ludzi. Ona mogła się przynajmniej pożegnać no i co najważniejsze wiedziała co się z nią dzieje, a ona? Zagubiona, wystraszona zupełnie nie wie, że to nie jest jakieś tam zwykłe porwanie.
- Spokojnie- powiedziała Kim kładąc rękę na ramieniu dziewczyny- Zaraz ci wszystko wyjaśnię, ale musisz się uspokoić. I tak nic nie zdziałasz- westchnęła
- Ciebie też porwali ?!- pisnęła odwracając się przodem do brązowookiej i chwytając ją za ręce- Tak w ogóle to jestem Alice, ale wszyscy mówią mi po prostu Ali- dodała przyjaźniej się uśmiechając
- Ok, Ali. Jestem Kim- zaśmiała się Crawford
- To co my tu robimy?- spytała Stone wygodnie rozsiadając się w fotelu. Nie rozumiała tej całej sytuacji. Przed chwilą przeżywała najwspanialsze momenty jej życia. Chłopak, który od dawna jej się podobał zaprosił ja na randkę, jej rodzice znowu się zeszli, a ona sama wygrała konkurs i mogła zaśpiewać z jej ukochanym zespołem.
- To trochę długa historią, ale w skrócie to za kilka godzin dojedziemy do Houston gdzie będziemy trenowane na zawodowych zabójców- wyjaśniła
- To jakiś żart? Program telewizyjny? Ukryta kamera?- zaśmiała się Stone przeczesując ręką włosy.
- Niestety nie- wymamrotała Kimberly- Nasze państwo nie jest takie idealne jak się nam wydaje i co roku, z każdego miasta bierze jedno dziecko, które tak jak my zostaje zmuszone do opuszczenia swojego domu i rodziny, po czym musi trenować by przeżyć- dodała, a jej nowa koleżanka najwidoczniej nareszcie zdała sobie sprawę z powagi sytuacji.
- To dość nie fajnie- rzuciła- No, ale przynajmniej nie jestem sama… mam ciebie- uśmiechnęła się- W końcu zawsze warto mieć jakiegoś sojusznika- powiedziała wyciągając z kieszeni niewielki naszyjnik w kształcie połówki serca- Proszę . Miałam to dać mojej przyjaciółce, ale chyba już nie będę miała szansy więc teraz może być dla ciebie.
- Ja nie mogę tego wziąć- pisnęła Crawford
- Proszę.. To będzie taki nasz symbol- zaśmiała się niebiesko włosa, po czym po prostu zapięła dziewczynie wisiorek- A tak w ogóle to skąd to wszystko wiesz o tym całym Houston?
- Mój brat został tam zabrany trzy lata temu- wyjaśniła blondynka spuszczając wzrok na swoje splecione dłonie.
- Przepraszam! Nie wiedziałam- krzyknęła wręcz momentalnie Stone mocno przytulając Kimberly.
- Za godzinę będziemy na miejscu- oznajmił kierowca na chwilkę uchylając niewielką szybkę która dzieliła tył samochodu z przodem. Dziewczyny zaczerpnęły powietrza i oparły głowy o szyby z zamiarem zaśnięcia, jednak już po chwili zrezygnowały ze swojego planu i po prostu zaczęły rozmawiać. Tematy im się nie kończyły i żadna z nich nawet nie zauważyła kiedy minął wyznaczony czas. Okazało się bowiem, że obie mają z sobą wiele wspólnego i nie chodziło tu tylko o styl, czy chłopaków którzy im się podobali. Miały te same zdanie nie tylko o tej całej, chorej sytuacji, ale również to samo sądziły o ryzyku i dobrej zabawie. Mimo tego, że każda z nich w jakimś małym stopniu bała się tego co je czeka, obie już nie mogły się doczekać tego dreszczyku emocji. Na dodatek blondynka zdała sobie sprawę, że nowe życie wcale nie musi być takie złe. W końcu odzyska swojego brata! Starszego, kochanego braciszka, który tak wiele dla niej znaczy.
- Jesteśmy na miejscu- rzucił mężczyzna otwierając drzwi auta i wyciągając walizki z bagażnika. Crawford momentalnie rozejrzała się dookoła siebie, ale jedyne co zobaczyła to ciemny, mroczny las z dwóch stron  drogi na której się znajdowali…
- Przepraszam, ale pan jest ślepy czy co? Tu nic nie ma!- oburzyła się brązowooka spoglądając na kierowcę, który miał czelność złośliwie się do niej uśmiechać.
- Wiem skarbie- rzucił robiąc krok do przodu- Macie dwa wyjścia, albo się zabawimy, a ja w zamian podwiozę was na miejsce, albo radźcie sobie same- zaśmiał się siadając na masce samochodu
- Ta propozycja jest naprawdę bardzo, ale to bardzo kusząca- zaczęła Alice kręcąc końcówkami włosów
- Ale nie ma opcji żebyś my z niej skorzystały!- dokończyła Crawford chwytając swoje walizki- Jakoś nie interesują nas stare dziady- dodała uśmiechając się złośliwie trafiając w czuły punkt mężczyzny, który wręcz nienawidził kiedy ktoś nazywał go starym.
- Maleńka zadarłaś nie z tym kim trzeba- wysyczał, jednak nie zrobił nic. Blondynka była tym zdziwiona, jednak już po chwili dostrzegła kamerę na jednym z otaczających ją drzew- Tak tylko przy okazji to dzisiejszej nocy jest trening, wiec powodzenia w przeprawie, przez las. Oby śmierć nie była taka bolesna… a nie chwila, żartowałem !- warknął po czym w ekspresowym tempie wsiadł do czarnego mercedesa i odjechał z piskiem opon.
- Dobra zbierajmy się- poleciła niebiesko włosa zarzucając na plecy niewielki, czarny plecak- Może uda nam się dojść zanim będzie kompletnie ciemno
- Lub zanim ktoś nas zabije-wymamrotała brązowooka wchodząc w ciemny las. Wiedziała, że ta noc będzie najprawdopodobniej najgorszą w jej całym życiu jednak nie mogła okazać słabości. Powoli szła przed siebie co jakiś czas sprawdzając czy Ali jest za nią. Wiedziała, że jej przyjaciółka, tak już spokojnie mogła ją tak nazwać, również jest przerażona jednak stara się tego nie okazywać. Pod tym względem też były podobne… nienawidziły wydawać się słabe. Dla nich było to jak samobójstwo. I mimo wszystko obie tak się czuły w tym momencie. Słabe. Otoczone niezliczoną ilością drzew, na których co jakiś czas wiszą kamery, które obserwują każdy ich ruch.
Nagle w oddali zabłysła smuga światła. Blondynka momentalnie stanęła, przełyka wszy głośno ślinę. Krew w jej żyłach zaczęła wrzeć, a na twarzy malował się grymas strachu. Crawford nie wiedziała co ma robić. Uciekać czy zostać i zaryzykować stanięciem twarzom w twarz z przeciwnikami?
- Kim rusz się!- szepnęła Stone wpychając Kimberly do niewielkiej jaskini przykrytej zaroślami. Obie odłożyły w kąt swoje niewygodne bagaże i usiadły niedaleko wejścia by bezpiecznie móc przyjrzeć się nadchodzącym ludziom.
- Myślisz, że nas nie zobaczą?- spytała niebiesko włosa nabierając powietrza i wyglądając przez plącze.
- Nie wiem, ale jeżeli będziemy cicho to może mamy jakieś szanse- uśmiechnęła się brązowooka podążając za przyjaciółką. Trzeba przyznać, że zdziwiła się kiedy zrozumiała, że jej wrogowie, wyglądają jak normalne, zdrowe nastolatki, które nie stanowią żadnego zagrożenia. Pozory jednak mogą mylić. Już po chwili dziewczyna dostrzegła, że każdy z nich ma przypiętą do pasa broń, która była chyba zapasową, gdyż jeszcze jedną mieli w ręku. Dziewczyny wymieniły porozumiewawcze spojrzenie po czyn najciszej jak się dało przeszły na koniec jaskini zaszywając się w jej kącie. Odczekały, 5, 10, 15 minut po czym Kimberly niechętnie powróciła do wejścia jaskini i rozejrzała się dookoła. Grupa ludzi zdążyła się już oddalić, więc obie szybko chwyciły swoje rzeczy i ruszyły przed siebie tym razem z podwojoną czujnością.
- Myślisz, że to byli wszyscy?- szepnęła Stone rozglądając się dookoła siebie, przy okazji biorąc łyka wody, wcześniej wyciągniętej z plecaka.
- Nie wiem Ali.. ale ponieważ tam pali się ognisko zgaduje, że nie – powiedziała Crawford po czym zrobiła kilka kroków przed siebie stając za jednym z wielkich drzew. Zaczęła przyglądać się grupie nastolatków, którzy siedzieli wokół ognia i dość głośno się kłócili.
- Jerry czyś ty zwariował ?! Ognisko w środku nocy?!- krzyknął jakiś starszy mężczyzna spoglądając na chłopaka o Latynowskich rysach twarzy.
- Równie dobrze mogłeś krzyczeć „ Tu jesteśmy”- zaśmiał się szatyn, którego blondynka momentalnie rozpoznała. Mimo że minęły trzy lata, ona nie musiała się zastanawiać, żeby wiedzieć, że to jej brat.
- Ale przystojniak- wyszeptała Ali stając obok przyjaciółki i przygryzając dolna wargę, za co została obdarzona komicznym spojrzeniem przez swoją przyjaciółkę- No co?! To że jesteśmy w jakieś armii nie oznacza, że przestane dbać o swoje życie miłosne !- pisnęła uśmiechając się do przyjaciółki
- Nie o to mi chodziło, ale wiedz, że ja ci na drodze nie stanę- zaśmiała się Kim- Ten „przystojniak” to mój brat- wyjaśniła ponownie patrząc  na Nate’a, który był cały i zdrowy.
- To takim razie, masz bardzo, ale to bardzo seksownego brata! Wiesz może czy ma dziewczynę?- spytała bez zastanowienia wpatrując się w nastolatka, który krótko mówiąc wpadł jej w oko.
- Jeszcze godzinę temu nie mogłaś uwierzyć, że nie pójdziesz na randkę z Mike’iem, a teraz chcesz wskoczyć innemu chłopakowi do łóżka- pisnęła brązowooka dusząc śmiech
- Ej! Ja mam swoje potrzeby!- broniła się dziewczyna- Zresztą kobieta zmienną jest- prychnęła
- Okej, okej- mruknęła Kim odkładając ciężką torbę na ziemie- Zaraz wracam- dodała powoli ruszając w stronę ogniska. Mimo tego, że było to niebezpieczne ona musiała go przytulić, dotknąć, ucałować. Po prostu nadrobić lata jego nieobecności. Blondynka miała mu tyle do powiedzenia. Najchętniej to streściła by mu całe trzy lata, jednak wiedziała, że to jest wręcz niemożliwe.
- Kim co ty wyrabiasz?! Zwariowałaś?!! Oni mają bronię!!- wyszeptała trochę głośniej niebiesko włosa wielokrotnie gestykulując przy tym rękami
- Przecież to mój brat nie skrzywdzi mnie- rzuciła blondynka marszcząc przy tym śmiesznie brwi- Zresztą chodź ze mną, a nie rób problemów- zaśmiała się szybko chwytając dłoń przyjaciółki, jednak ta przytrzymała ją uniemożliwiając jakikolwiek ruch- Ali!
- Kim obróć się bardzo powoli- szeptem, a zdziwiona Crawford zrobiła to o co ją poproszono, jednak zaraz tego pożałowała. Kilka metrów przed nimi stał wilk, wietrząc swoje zęby. Przerażona dziewczyna, przełknęła głośno ślinę, a jej ciało odmówiło jakiegokolwiek posłuszeństwa. Odległość między nimi była tak niewielka, że brązowooka spokojnie mogła dostrzec kolor oczu bestii, która uporczywie wlepiała w nią swoje gały. Kim czuła się jak w potrzasku. Nie mogła się ruszyć, mówić, choćby nawet drgnąć, a każda komórka jej ciała chciała złamać te zasady i uciec  jak najdalej z tond. Blondynka zdała sobie sprawę, że od dzisiaj to nie ludzie czy zwierzęta będą jej największą przeszkodą lecz ona sama. Będzie musiała się nauczyć łamać zasady, których do tych czas przestrzegała, a najgorsza walka, którą będzie musiała podjąć będzie  z jej rozumem i sercem, które za żadne grzechy nie chcą współpracować.
- Ali musimy uciekać- wyszeptała brązowooka nawet nie zdając sobie sprawy, że takie słowa padły z jej ust- Jeżeli ten wilk nas nie pożre to znajdziemy się w samym środku bitwy- dodała wskazując wręcz niezauważalnym kiwnięciem głowy na zbliżając się grupę nastolatków, którzy jakiś czas temu minęła ich przy jaskini. Wszyscy mieli przygotowane bronie, a ich twarze były niewyobrażalnie skupione. Zanosiło się bowiem na walkę, której żadna z drużyn nie miała zamiar przegrać.
- Kim ty też to słyszysz?- spytała w pewnym momencie niebiesko włosa, kiedy przeraźliwe syczenie stało się głośniejsze. Przerażone niechętnie odwróciły się, a ich oczom ukazał się wielki owad, który z niewiadomych okoliczności zjawił się tuż przed nimi
- Robal!!!- krzyknęły obie, kompletnie zapominając o skutkach jakie może przynieś ich czyn. Rzucając bagaże na ziemie, nie zważając na brązowego wilka, który aż skulił się od ich pisku, ruszyły biegiem przed siebie, co chwile obracając się żeby sprawdzić, czy obleśna kreatura nie leci za nimi. Nagle blondynka poczuła mocny ucisk w okolicach nadgarstka, po czym jej ciało w magiczny sposób zostało przygwożdżone do pnia drzewa. Jej wzrok momentalnie powędrował na oprawcę, którym okazał się być przystojny chłopak o nieziemskich oczach i brązowej czuprynie. Dziewczyna była nim oczarowana i przez kilka krótkich sekund zapomniała o otaczającej ją nieprzyjemnej rzeczywistości, pozwalając sobie na kompletne zatracenie się w jego oczach, które przypominały jej fabrykę czekolady. Crawford miała wielką ochotę poznać go najlepiej jak się dało, w każdej sferze, na każdym polu. Jej rozum przegrał walkę, a kontrole przejęło serce i wewnętrzna bogini dziewczyny, która aż szczerzyła się radośnie. Na jej nieszczęście, zdrowy rozsądek szybko dał o sobie znać jednocześnie przerywając ten uroczy moment.
- Puszczaj mnie!- warknęła brązowooka waląc pięściami w umięśniony tors nieznajomego, który ledwo się zachwiał pod uderzeniami jej malutkich piąstek. Usta blondynki wykrzywiły się w prostą linie, a w oczach aż buzował ogień, kiedy jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć- Głuchy jesteś?! Puszczaj mnie!!- krzyknęła ponawiając swój atak, jednak i tym razem, skończył się on porażką


- Skończyłaś?- spytał aksamitnym głosem, spoglądając jej głęboko w oczy. Kim ponownie zapomniała o całym świecie, kładąc ręce na torsie szatyna uspakajając się na kilka sekund- No to idziemy!- oznajmił i zanim ta zdążyła cokolwiek powiedzieć, chłopak przerzucić ją przez swoje ramią i ruszył w nieznanym jej kierunku.
- Puszczaj mnie!!!- wydarła się ponownie blondynka, kiedy zdała sobie sprawę co się stało. Nie mogła uwierzy, że chłopak którego nawet nie zna imienia tak na nią działa. Przecież ona nigdy w życiu nie była tak uległa! Zawsze najpierw myślała, a dopiero potem robiła, a teraz?! Wystarczy, że on nią spojrzy, dotknie, a cały jej rozum „ wyjeżdża na wakacje”.
- Ciebie też te dupki nie chcą puścić- pisnęła Ali, wystarczająco głośno żeby cała reszto mogła spokojnie usłyszeć jej słowa. Stone również została zmuszona do jakże nie wygodniej podróży na plecach jednego z chłopaków, a buzująca w niej złość powoli wydostawała się na powierzchnie.
- Dupki?- zaśmiał się pewien brunet, delikatnie podrzucając dziewczyną.
- Mogłabym podać innym epitet, ale zrobiło by się niemiło- warknęła Alice starając się nie zważając na ucisk w żołądku spowodowany, obijaniem się o umięśnione ramie chłopaka. Spojrzała na Kim, która zawzięcie o czymś myślała. Nagle wyraz jej twarzy diametralnie się zmienił ukazując przebiegły uśmiech. Brązowooka poruszyła bezgłośnie ustami i szybko mrugnęła.
- Puść mnie!!- pisnęła, a wypowiedziane słowa zabrzmiały jak błaganie- Zaraz zwymiotuje- dodała ciszej, zakrywając dłonią usta. Nagle jej wcześniejsze znaki stały się zupełnie jasne, więc niebiesko włosa ochoczo przyłączyła się do planu przyjaciółki- Niedobrze mi!!- krzyknęła ponownie blondynka i mimo mocnego uścisku szatyna, zaczęła się wiercić.
- Mówiłam ci żeby nie mieszać frytek z cukierkami- mruknęła Stone- Boże, puść ją zanim na ciebie zwymiotuje- powiedziała ostrzegawczo, a brązowooki spojrzał przenikliwie na nią. Delikatnie uniósł Crawford po czym postawił na ziemi i przytrzymał kiedy ta delikatnie się zachwiała- Możesz postawić mnie na ziemi? Chciałabym jej pomóc- poprosiła przejeżdżając wskazującym palcem po plecach chłopaka który ją niósł. Brunet bardzo niechętnie, ale spełnił jej prośbę, a Stone w sekundzie znalazła się obok przyjaciółki i chwytając jej rękę oddaliła  się kilka kroków w prawo.
- Na 3 biegniemy- wyszeptała Kimberly opierając się o drzewo i biorąc głęboki wdech- 1,2…
- Moglibyście się tak nie gapić to dość niekomfortowe i bardzo wścibskie z waszej strony- zrugała grupę chłopaków Alice miażdżąc ich wzrokiem. Jako odpowiedź usłyszała tylko ciche prychnięcie, ale wszyscy grzecznie spełnili jej prośbę.
- 3- szepnęła brązowooka po czym obie szybkim tempem ruszyły przed siebie, starając się nie zwracać uwagi na ból spowodowanym kolczastymi krzewami, które potargały spodnie i zaczęły kaleczyć nogi. Blondynka wiedziała, że chłopcy depczą im po piętach i rozpaczliwie szukała jakiejkolwiek skrytki. Zdawała sobie sprawę, że obie są na przegranej pozycji, przewidując, że jej przeciwnicy pewnie znają to miejsce jak własną kieszeń.. nie wspominając już o tym, że są wysportowani i mają bronie.
- Cholera- pisnęła w pewnym momencie Ali wyrywając dziewczynę ze swoich rozmyśleń i ruchem ręki wskazując druga grupkę ludzi- Nie no my to mamy szczęście! Poprostu z deszczu pod rynnę !- warknęła, w czasie kiedy Crawford starała się znaleźć jakikolwiek wyjście z tej sytuacji. Nie może iść w przód, a o tyle najlepiej po prostu zapomnieć. Po lewej jest małe jezioro, a po prawej gęsty las, przez który przeprawa jest chyba najgorszym pomysłem na świecie- Po prostu super !! Trzeba było zostać w domu, a nie dać się targać na imprezę, żeby Mike mógł  mnie pocałować ! Po co ci to było Ali?!- mówiła sama do siebie nerwowo spoglądając to przed siebie to za siebie- Głupie jezioro !- wrzasnęła w końcu, a na twarzy blondynki momentalnie pojawił się wielki uśmiech.
-Ali jesteś genialna!- pisnęła po czym chwytając jej rękę wciągnęła przyjaciółkę, do brudnej i zimnej wody, która momentalnie sprowadziła ją na ziemie. Na ich szczęście zbiornik wodny okazał się dość płytki i kiedy stanęły mniej więcej na środku woda sięgała im zaledwie do biustu- Nurkuj!- szepnęła po czym zanurzyła się ciągnąc ciemnooką za sobą.
- Kim- krzyknęła, jednak jej głos został stłumiony przez wodę, która niespodziewanie wlała się do jej buzi- Fu, fu, fu, fu!!!!- darła się momentalnie wynurzając głowę nad tafle wody- Kim tu ryby sikają, a ja mam teraz pełno tej wody w buzi! Przecież to jest jak wielka toaleta- mamrotała pocierając język rękami. Mimo, że sytuacja na to nie przystawała blondynka wybuchła głośnym śmiechem. Jeszcze nie słyszała lepszego komentarza na taki temat.
- Wyjdźcie z wody!- krzyknął szatyn spokojnie opierając się o drzewo. Kimberley niechętnie popatrzyła w tamtą stronę zdając sobie sprawę, że jej „genialny” plan nie okazał się taki genialny jak jej się wydawało. Obie były bowiem uwięzione w jeziorze, a na brzegu stały obie grupy nastolatków i dokładnie obserwowały każdy ich ruch.
- Jeżeli wyjdziemy z wody, wy ponownie przerzucicie nas przez ramie i zaniesiecie gdziekolwiek będziecie chcieli- rzuciła krzyżując ręce na piersiach.
- Tak, bo w przeciwieństwie do ciebie nie jestem idiotą- oznajmił marszcząc przy tym brwi. Nie rozumiał jak taka mała, krucha osóbka może mieć tyle odwagi i siły, żeby postawiać się osobą z którymi ładnie mówiąc nie ma szans. Blondynka przekrzywiła głowę i obdarowała go lodowatym spojrzeniem mimo tego, że w środku, aż płonęła na sam jego widok.
- W tym momencie wszyscy zachowujecie się jak idioci- powiedział starszy mężczyzna- Jak to w ogóle możliwe, że one wam uciekły ?!- warknął
- Jak się ma słabą drużynę to tak jest!- prychnął z wyższością w głosie drugi. Kimberly nienawidziła takich ludzi. Wytykają innym każdy błąd, a sami uważają się za królów świata.
- Nie żebym ich broniła, ale pańska.. drużyna wcale nie jest lepsza zważając na to, że mijaliście nas chyba z dwa razy więc popracowałabym nad spostrzegawczością- rzuciła Crawford zadowolona z siebie. Jednak prawdziwa satysfakcje uzyskała, kiedy panom opadły szczęki- No co? ! Mówię prawdę!- zaśmiała się brązowooka i przybiła piątkę z Alice
- Ha! I kto tu ma drużynę ciołków?!- pisnął czarnowłosy mężczyzna skacząc ze szczęścia jak małe dziecko- Ale to i tak nie zmienia faktu, że one wam uciekły- dodał od razu, a jego głos wrócił do normalnej, srogiej barwy.
- Wie pan to jest coś czego faceci nigdy nie zrozumią i się temu nie oprą!- rzuciła uśmiechnięta niebiesko włosa, jednak kiedy zobaczyła, że żaden z nich nie pojmuje o co jej chodzi postanowiła kontynuować- Chodzi mi o kobieca niewinność i seksapil- wyjaśniła- Czyżby prawda zabolała?!
- Po pierwsze to co mówisz jest niepoprawne i niedorzeczne- zaczął spokojnie jeden z chłopaków, po tym jak udało mu się wyrwać z szoku, które wywołały w nim jak i w reszcie słowa obu dziewczyn.
- Naprawdę?!- warknęła Crawford- Ale uprowadzenie ludzi już takie nie jest?!- krzyknęła mówiąc to co tak naprawdę myślała.
- Nikt was jeszcze nie uprowadził, a teraz wychodźcie z wody- rozkazał szatyn, kiedy reszta grupy starała się przetworzyć  wypowiedziane przez blondynkę słowa, które naprawdę wymagały sporo odwagi.
- Nie!- powiedziała pewnie. Jej głos nawet nie drgnął, chociaż zimna woda opatulająca jej ciało stawała się naprawdę uciążliwa. Crawford zdała sobie sprawę, że stoi nad przepaścią i najprawdopodobniej już i tak zaryzykowała za dużo, żeby się w tym momencie wycofać. Jednocześnie podobała jej się ta gra, która toczyła się pomiędzy nią a nieziemsko przystojnym szatynem. Jej wewnętrzna bogini tańczyła taniec siedmiu węzłów. To wszystko było takie… nowe. Nie wiedziała skąd bierze się ta całe jej pewność siebie, jednak szybko stwierdziła, że jest to spowodowane adrenaliną, która cały czas buzuje w jej żyłach, powodując przyjemne uczucie odwagi.
- Jaki masz plan? Co?- spytał pewnie ruszając w stronę brzegu i szybko wchodząc do wody- Masz zamiar tkwić w tej wodzie, aż umrzesz z zimna?!- warknął stając naprzeciwko jej, więc Kim momentalnie zrobiła krok w tył, wiedząc, że jego bliskość wprawia ją w dziwne uczucia, których ta nie umie okiełznać.
- Poczekam, aż sobie pójdziecie i wtedy spokojnie sobie poradzę- powiedziała, czując jak jej pewność siebie chowa się pod stolikiem- Cholera!- przeklęła w myślach wiedząc, że znowu mięknie. Znowu poczuła to przyjemne przyciąganie, które powodowała bliskość szatyna.
- Cóż, jednak będę musiał pokrzyżować te plany- mruknął i jednym szybkim ruchem sprawił, że brązowooka ponownie wisiała na jego ramieniu. Crawford zaczęła się wiercić i za wszelką cenę próbowała wyswobodzić się z uścisku chłopaka, jednak w końcu się poddała zdając sobie sprawę, że nie ma z nim szans.
- Jeszcze się zemszczę- wymamrotała wtulając się w jego ramie, dzięki czemu było jej od razu wygodniej. Nieznajomy zaśmiał się tylko na te słowa i ruszył w stronę reszty, która zadowolona z siebie uśmiechała się do dziewczyn.
- Ciebie też ma ktoś wziąć na ręce, czy pójdziesz sama?- spytał brunet, który wcześniej niósł Ali.
- Nie dziękuję! Jesteś niewygodny. Poradzę sobie- oznajmiła i ruszyła za resztą, która spokojnie szła w nieznanym jej kierunku.

****

- Dlaczego ona może sobie spokojnie iść, a ja muszę być niesiona?!- zbulwersowała się blondynka po niecałej półgodzinnej podróży. Nie żeby przeszkadzał jej taki obrót sytuacji, gdyż w ramionach przystojnego szatyna czuła się wspaniale, ale nie podobało jej się to, że niektórzy szeptali coś pomiędzy sobą i to na dodatek o niej.
- Bo ona jest grzeczna, a ty nie- zrugał ją jeden z chłopaków- A co przeszkadza ci to, że on cie niesie?- spytał unosząc jedną brew
- Nie!- zaprotestowała od razu- To znaczy nie, ale wolałabym, żeby moje buty dotykały ziemi- rzuciła chcąc naprawić jakoś swoją sytuacje.
- To nie będzie problemem- odezwał się brązowooki, który dotychczas siedział cicho i szybko zsunął granatowe trampki ze stup Crawford
- Nie o to mi chodziło!- krzyknęła od razu, kiedy reszta zaczęła się śmiać

****

- Jesteśmy na miejscu- oznajmił kiedy przed nimi pojawił się wilki ośrodek ulokowany na skraju lasu. Budynek był nienormalnie wielkich rozmiarów, jednak mimo to był urządzony w eleganckim i nowoczesnym stylu.
- No nareszcie ! Stopy mi odpadają!- pisnęła Alice szybko wchodząc do środka. Na zewnątrz było już strasznie ciemno, ale latarnie oświetlające ścieszkę prowadzącą do frontowych drzwi oświetlały to jakże mroczne miejsce, powodując przyjemny klimat. Szatyn szybko ruszył w ślady niebiesko włosej i po chwili wszyscy znajdowali się w jakiejś sali przypominającej salon.
- Gdzie wyście tyle byli!?- nagle w pomieszczeniu rozległ się dźwięk dobrze znanego Kimberly głosu, a po chwili mogła go już zobaczyć. Nieskazitelnie czyste, puszyste włosy, mimo złości uśmiech malujący się na twarzy i nienaganne ubrania. Mimo tylu lat Nate jak zawsze prezentował się olśniewająco.
- Nate!!!!- pisnęła szczęśliwa blondynka i w mgnieniu oka wyrwała się z uścisku brązowookiego. Mocno przytuliła brata, które ze zdziwienia, aż zesztywniał, a pozostali przyglądali się temu z nie małym zaciekawieniem- Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam!- dodała cicho. Blondyn powoli ją od siebie odsunął i zlustrował wzrokiem. Nie miał bowiem zielonego pojęcia kim jest ta krucha istotka i mimo, że kogoś mu przypominała, za żadne skarby  nie mógł sobie przypomnieć kogo.
- Kim jesteś?- spytał marszcząc brwi
- Serio?!- oburzyła się nastolatka- Serio mnie nie pamiętasz matole?!- warknęła urażona, jednak już dosłownie kilka sekund później ponownie znajdowała się w jego objęciach.
- Jezu Kim, ale wyrosłaś!- krzyknął uradowany mocno tuląc ją do swojego torsu – Boże mała jak ja za tobą tęskniłem! Za tym twoim niewyparzonym językiem! Opowiadaj co słychać u rodziców, u małego?- wypytywał nawet na chwile jej nie puszczając
- Chyba dobrze- zaśmiała się z jego reakcji- Są cali i zdrowi, no i szczęśliwi, tylko tęsknią za tobą- oznajmiła nareszcie stając na własnych nogach.
- Tak w ogóle to co ty tu robisz i czemu Jack niósł cie na plecach?- zapytał przenikliwie lustrując szatyna wzrokiem.
-  A więc  ma na imię Jack- szepnęła w myślach Crawford, uśmiechając się do samej siebie
- A no wiesz…. Wylosowali mnie i wszystko było by okej, ale jakże prze kochany kierowca okazał się być pieprzonym zboczeńcem i ponieważ nie zgodziłyśmy się na sex to zostawił nas na jakimś odludziu, przez co musiałyśmy sobie radzić same. Wszystko było super, po czym spotkałyśmy tych przeuroczych panów, którzy nas tutaj eskortowali- rzuciła wkładając w ostatnie zdanie pełno sarkazmu
- Jak to cie wylosowali !?- warknął zaciskając ręce w pięści
- Wiesz to dość proste. .. wkładasz rękę do wielkiej kulki po czym wyciągasz jedna karteczkę i odczytujesz jej zawartość. Nic trudnego. Spokojnie dałbyś radę to zrobić- odpowiedziała starając się rozluźnić atmosferę. Nie rozumiała o co tyle krzyku! W końcu on sam tu jest i ona jakoś nie robi mu awantury z tego powodu.
- Bardzo śmieszne Kim- prychnął- A mogę wiedzieć dlaczego masz podarte spodnie, zakrwawione nogi, a na dodatek jesteś cała mokra?- powiedział wściekły dotykając jej mokrych włosów.
- Bo stawiałam opór i uciekałam- powiedziała jakby to było takie oczywiste- Chyba nie myślisz, że tak po prostu dałam się przerzucić przez ramie i nieść gdzie tylko im dusza zapragnie- mruknęła wydymając usta.
- Czyś ty zwariowała?! – wrzasnął- Doskonale wiesz co tu się dzieje i że ci ludzie są od ciebie dużo silniejsi! Jednym ruchem mogli by cie zabić, ale mimo to ty postanowiłaś ryzykować własne bezpieczeństwo i bawić się z nimi w kotka i myszkę!!!- wydarł się kompletnie jej nie rozumiejąc. Jeszcze kilka lat temu Kim była małą, słodką dziewczyną, którą bała się nawet kupić lody w budce od osoby której nie znała, a teraz?!
- Po pierwsze nie jestem już tym małym dzieckiem, które musisz ciągle chronić bo jak widzisz przetrwałam te trzy lata kiedy ciebie nie było- krzyknęła podnosząc głos- Żyję. Oddycham.  Stoję tu przed tobą. Umiem o siebie zadbać i dla twojej informacji wcale nie jestem taka bezbronna jak ci się wydaje- warknęła- A teraz łaskawie pokaż mi, gdzie jest mój pokój bo chciałabym się przebrać- dodała trzęsąc się z zimna
- Jack zaprowadź ją do jej pokoju- poprosił czarnowłosy mężczyzna, który gdzieś zniknął podczas przeprawy przez las- Tu masz swoje torby- powiedział wskazując brudne od błota walizki
- Dziękuje- rzuciła Crawford chwytając jedną, gdyż resztę wziął szatyn i powoli ruszyła za nim. Tak bardzo chciała z nim porozmawiać, poznać go lepiej ,ponownie znaleźć się w jego ramionach.
- Jesteśmy na miejscu- oznajmił zatrzymując się przed kasztanowymi drzwiami. Powoli otworzył pomieszczenie i odłożył walizki po czym ruszył ku wyjściu.
- Dzięki- szepnęła jednocześnie go zatrzymując- Za pomoc teraz i w lesie… I przepraszam, że cie uderzyłam- wymamrotała
- Nie ma za co- odpowiedział zdziwiony słowami blondynki. Wydawała mu się taka uparta, a teraz pokazała inną swoją stronę. Mimo, że robiła ona na nim nie małe wrażenie, chłopak chciał jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Przy niej coś się w nim zmieniało. Nie wiedziała czy jest to dobre, czy złe, ale na razie nie potrafił nad tym myśleć. Jedyne co chodziło mu po głowie to ona.. ona i ten jej kochany niewyparzony język.
- Jestem Kim- przedstawiła się starając zachęcić go do rozmowy. Nie chciała, żeby odchodził
- Jack- rzucił przeczesując włosy- Muszę już iść- dodał i szybko opuścił pokój zostawiając zdziwioną Kimberly samą.

No i mamy drugi rozdział !
I szczerze to chyba nigdy w życiu dłuższego nie napisałam :-)
Mam nadzieję, że sposób w jaki jest napisany nie jest najgorszy 
Kocham was
Emi <3

12 komentarzy:

  1. OMFG!! TO JEST BOSKIE <333
    AWWWW :3 KOBIETO, MASZ WIELKI TALENT <3
    PODZIELIŁABYŚ SIĘ !
    CZEKAM NA NN ;* !
    KOCHAM TO OPOWIADANIE ! BARDZO BARDZO ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. BOŻE NARESZCIE SPOTKANIE JACK'A I KIM ♥
    ALICE I KIM TWARDE BABKI...NO KOCHAM TO ! <3
    KOCHAM TO OPOWIADANIE,Z KAŻDYM ROZDZIAŁEM CORAZ BARDZIEJ :*
    MASZ OGROMNY TALENT EMILY ♥ !
    UBÓSTWIAM CIĘ ,MAŁA <3 !
    Z NIECIERPLIWOŚCIĄ CZEKAM NA KOOOLEJNY KOCHANIE ♥!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wooow. Teraz to mnie zdziwiłaś. Niezły rozdział . Przypomina mi ten blog Igrzyska Śmierci , a ja wręcz to uwielbiam. :D Bardzo zaciekawiłas mnie i będę wpadać częściej .
    Czekam z niecierpliwością na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest cudowne!
    Takiego czegoś to jeszcze nigdy nie czytałam! Kim rozwala system!
    Ali podobnie, ale Kim jeszcze bardziej!
    Nie no ja kocham to opowiadanie!!
    Kocham i czekam na nn <333

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow...
    Wow...
    Wow....
    Cudowny.<3<3<3<3
    Kocham tego bloga
    Jest to naprawde INNA historia.
    Ale jaka zajebista.
    Czekam na nexta dodawaj go szybko blagaaam :***

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś BOSKA WSPANIAŁA A TO JEST GEMIALNE JUŻ NIE MOHĘ SIĘ DOCZEKAĆ NEXTA CZEGOŚ TAKIEGO JESZCZE NIGDY NIE CZYTAŁAM. KIM I JACK W KOŃCU SIĘ SPOTKALI AWWWW..
    PS. KIM MA SUPER TEKSTY :-) :-)
    KOCHAM CIĘ :**** <33333

    OdpowiedzUsuń
  7. Boskie!
    I Jack i Kimi się poznali!!
    Ulalal! :D
    Świetnie!
    Bardzo oryginalna historia!
    Masz przeogromny talent kochana! ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział fenomenalny!
    Świetnie napisany, przyjemnie się czytało, a pierwsze spotkanie Jacka i Kim niezapomniane :) Oczywiście urocza kłótnia rodzeństwa! I love it!
    Czekam na nn^^ Pisz dalej takie długie rozdziały! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Woow, ten blog jest wspaniały . Świetnie piszesz .. a ich spotkanie po prostu cud malina KC <3 czekam na Nn :* zapraszam do mnie kick-moja-wersja-kickin-it.blogspot.co.uk/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże to jest genialne i takie słodkie ;) To najlepszy blog jaki widziałam :) Piszesz po prosu FENOMENALNIE <33
    Z niecierpliwością czekam na nexta :***
    Zapraszam do mnie http://www.kim-jack-kickinit.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  11. O matko to istne cudo kochana po prostu fenomenalne kocham cię.

    Wystarczy, że on nią spojrzy, dotknie, a cały jej rozum „ wyjeżdża na wakacje”.
    Tym zdaniem to mnie rozwaliłaś nawet nie wiesz jak się mi chciało śmiać... kocham, kocham i jeszcze raz kocham.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy