czwartek, 13 lutego 2014

Chapter 3 { Die hard }

Następnego ranka Kimberly zbudził, dźwięk przypominający budzik, który spowodował niemiłe spotkanie, z zimą, drewnianą podłogą. Niechętnie stanęła na nogi, z zamiarem ponownego zaśnięcia, jednak okropny dźwięk ponownie zabrzmiał w całym ośrodku. Blondynka zaklęła cicho pod nosem, zupełnie jakby bała się, że ktoś to usłyszy, po czym chwyciwszy pierwsze lepsze ubrania chwiejnym krokiem weszła do małej, ciasnej toalety, która niczym nie przypominała jej tej w Seaford. Nie mogła jednak pozwolić sobie na chodzenie brudną, dlatego, mimo wielu trudności wzięła szybki prysznic po czym  wsunęła krótkie, jasne dżinsy z białą koronką na prawej nogawce. Do tego dobrała prostą, szarą bluzę z kapturem i białe conversy.  Zrobiła lekki makijaż, a włosy związała w kłosa, który dodawał jej uroku.  Na sam koniec spryskała się ulubionym perfumem  i opuściła pokój. Idąc długim korytarzem rozglądała się dookoła, dokładnie przyglądając  się, wszystkiemu co ją otaczało. Z radością stwierdziła, że budynek wygląda jeszcze lepiej niż wydawało jej się wczoraj.
W pewnym momencie jej uwagę przykuły niby zwykłe, drewniane drzwi, dokładnie takie same jak reszta. Jedyne co je wyróżniało to złota klamka, błyszcząca dzięki promieniom słońca, które wpadały przez okno na końcu korytarza. Dziewczyna powoli otworzyła drzwi i upewniwszy się, że nikogo nie ma w środku przekroczyła próg. Jej oczom ukazała się wielka sala, wypełniona  bronią każdego rodzaju. Crawford poczuła jak jej ciało przechodzi nieprzyjemny dreszcz. Czuła się obco i mimo, że każda komórka jej ciała, kazała jej zawrócić ta uparcie, przyglądała się, każdemu przedmiotowi po kolei. Niektóre ją przerażały, jednak znalazły się, też, które w jakiś sposób ją interesowały, zachwycały. To wszystko wydawało jej się takie nowe, pociągało ją w jakiś niezrozumiały dla niej sposób, jednak w środku dziewczyna ciągle czuła paraliżujący ją strach. Wiedziała bowiem, że prędzej czy później będzie musiała stanąć na arenie i walczyć o przetrwanie.
- Jest tu ktoś?!- w pomieszczeniu rozległ się donośny, krzyk jednego z opiekunów. Kim, aż podskoczyła na wrogość w jego głosie. Zaczerpnęła powietrza i powoli zaczęła się wycofywać, uważając, żeby na nic nie wpaść. Niestety postawiła jeden niewłaściwy krok, przez co kilka maczet wiszących na pobliskiej ścianie z hukiem spadły na ziemie, przy okazji raniąc jej ramie. Przerażona blondynka momentalnie podniosła się z ziemi i biegiem ruszyła w głąb pomieszczenia. Nie mogła dać się przyłapać już pierwszego dnia. Crawford czuła się jak w potrzasku. Nie wiedziała co ma robić, a żadne z wyjść nie wydawało się wystarczająco bezpieczne. W końcu przed nią pojawiła się ściana. Zrozpaczona oparła się o nią, z myślą, że to już koniec, że zaraz ją znajdą, ale wtedy poczuła, jak powierzchnia za nią zaczyna się przesuwać. Zdziwiona otworzyła oczy i zdała sobie sprawę, że już nie jest w zbrojowni, lecz w jakimś zielonym pokoju wypełnionym od góry do dołu zdjęciami. Odetchnąwszy z ulgą, ruszyła przed siebie, dokładnie przyglądając się portretom osób, które stanowiły dla niej zagadkę.
- Kenzy- szepnęła, zatrzymując się przy zdjęciu brunetki z zielonymi oczami i zadartym nosem. Od razu rozpoznała w niej koleżankę z klasy, która rok temu podobno wyjechała do Hiszpanii- Tak mi przykro- dodała widząc pod ramką datę jej śmieci. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, którą ta od razu starła. Mimo tego, że nie były blisko poczuła ukłuci w sercu... Zdała sobie również sprawę, że za kilka godzin, dni, miesięcy to jej zdjęcie może tu zawisnąć- Naprawdę mi przykro- wymamrotała po czym ruszyła dalej. Kiedy na reszcie na jej drodze pojawiły się drzwi, szczęśliwa szybko je przekroczyła z powrotem znajdując się na korytarzu prowadzącym do jej pokoju.
- Kim, gdzie ty byłaś?!- pisnęła Ali, nagle pojawiając się przed przyjaciółką- Wszyscy od rana cie szukają, a Nate to już odchodzi od zmysłów- dodała wręczając blondynce czekoladowy batonik- Jedz! Przegapiłaś śniadanie, a od wczoraj nic nie jadłaś.
- Przesadzasz.... Byłam tylko pozwiedzać- rzuciła, wpychając jedzenie do tylnej kieszeni spodni.
- To nie prze de mną musisz się tłumaczyć- zaśmiała się i pociągnęła blondynkę przed siebie- Radziłabym wymyślić jakieś dobre kłamstwo- poradziła, otwierając metalowe drzwi wielkiego pomieszczenia i wchodząc do środka. Crawford przewróciła teatralnie oczami i ruszyła w jej ślady, starając się, żeby jej twarz nie wyrażała uczuć jakie czuła jeszcze chwilę temu.
- Gdzieś ty się podziewała?!- warknął Nate, kiedy tylko spostrzegł swoją małą siostrzyczkę. Chłopak był wściekły. Nie wiedział dlaczego, w końcu nic złego się nie stało, ale i tak był zły. Nie podobało mu się to, że Kim tu jest i za wszelkie świata chciał ją chronić... Tak robią w końcu starsi bracia, prawda?
- Zwiedzałam- odparła brązowooka, wzruszając ramionami- Nie siej  paniki... Jestem dużą dziewczynką- pisnęła, uśmiechając się do brata. Nie chciała się z nim kłócić. Bardzo za nim tęskniła, jednak nie mogła pokazać, że jest słaba. Gdyby ktoś się dowiedział jak łatwo ją zranić, jej życie tutaj nie potrwało by za długo...  Ona sama by się wykończyła.
- Po prostu uważaj mała- powiedział, przytulając blondynkę, która wydawała mu się ciągle taka krucha i delikatna- Nie chce cie stracić- westchnął
- Nic mi nie jest! Nie jestem z porcelany!- zapewniła, obracając się wokoło- A teraz możesz mi powiedzieć co my tu robimy?- spytała rozglądając się po pomieszczeniu, pełnym spoconych nastolatków, którzy zawzięcie wykonywali jakieś ćwiczenia.
- Więc to jest sala treningowa. Nabywamy tu umiejętności... Wiesz, żeby nie zginać na arenie- wyjaśnił- Na przykład tam strzelasz z łuku, tam rzuty do celu, tu sprawdzasz swoja zwinność o, a tam biegasz- rzucił wskazując po kolei stanowiska- Musze lecieć, bo mój trener mnie woła- zawiadomił, a po chwili już go nie było.
- Dzięki za pomoc braciszku- mruknęła Crawford , po czym niechętnie udała się do jednego ze stanowisk- Super... Boże, za co?!- pisnęła, biorąc do ręki łuk i strzałę. Drżącymi rękami, naciągnęła cięciwę i wymierzywszy, puściła pocisk, trafiając w sam środek tarczy... Niestety nie swojej.
- Nawet nieźle... No dobra to było tragiczne- zaśmiał się wysoki brunet o wysportowanej posturze ciała- Poczekaj, pomogę ci- zaproponował, podchodząc do Kim i obejmując ją od tyłu. Położył ręce, na jej dłoniach i ustawił łuk w odpowiedniej pozycji- Musisz patrzeć przez ten otwór- oznajmił, wskazując ruchem głowy, niewielką dziurkę- Wymierz i puść- powiedział, pomagając jej wykonać dane czynność. Strzała z zawrotną prędkością wbiła się w sam środek tarczy.
- Udało się- krzyknęła radośnie, przytulając chłopaka i całując jego policzek- Dziękuje... A tak w ogóle to jestem Kim- przedstawiła się,  wyciągając przyjaźnie rękę.
-Tak wiem... Chyba zresztą jak już wszyscy. Dałaś wczoraj niezły popis- stwierdził, ściskając jej dłoń- Jestem Sam
- To może panna Crawford- warknął mężczyzna, mierząc dziewczynę zabójczym spojrzeniem- Proszę tu podejść- rozkazał
- Ja co?- spytała przerażona, starając się  aby nie było tego po niej widać
- Wczoraj byłaś bardzo skora to uciekania, więc w nagrodę weźmiesz udział w wyzwaniu- zawiadomił, uśmiechając się kpiarsko
- A co jeżeli nie chce tego robić?- warknęła, krzyżują ręce na piersiach
- To był rozkaz- odpowiedział, podchodząc do wielkiego komputera- Twoim przeciwnikiem będzie Jack- dodał, na co Kimberly wydęła usta i niechętnie podeszła do szklanego pomieszczenia.
- Hej- szepnęła, przygryzając wargę na sam widok szatyna- Dlaczego on tak na mnie działa?- mruknęła w myślach, a to pytanie stało się wręcz koszmarem. Zagadką, której ta nie umiała rozwiązać.
- Hej- powiedział, nawet na nią nie patrząc co strasznie ją zabolało. Ona zrobiła by dla niego wszystko, o ten nawet na nią nie spojrzy...
- Waszym zadaniem jest przebiec na drugą stronę, nie dając się trafić strzałą, które będą posyłane w waszą stronę. Oczywiście są one cyfrowe. Nie musi się pani martwić- krzyknął mężczyzna, wpisując kilka kodów, przez co szklane pomieszczenie opanował mrok. Crawford nabrała powietrza i zacisnęła pięści jakby to miało ją przed czymś uchronić. Jej ciało, po raz kolejny tego dnia przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Blondynka była przerażona, a obecność Jack'a była dodatkowym utrudnieniem.  Skupienie w jego towarzystwie było dość trudne... Ba! Wręcz niemożliwe.
 -Dlaczego?- szepnęła tak cicho, że usłyszenie tego było niemożliwe. Kilka sekund później zabrzmiał gong, a Brewer ruszył przed siebie zostawiając zszokowaną brązowooką daleko za sobą- Do roboty Crawford- wymamrotała i pobiegła za nim. Zauważyła, że chłopak ma niesamowity refleks i bez problemu omija pędzące na niego strzały. U niej było z tym gorzej... Kimberly miała świetny, czujny wzrok, który zawsze dostrzegał więcej niż inni. Na jej szczęście tym razem okazało się to bardzo przydatne. Już po chwili dziewczyna zauważyła, że pociski lecą zawsze w to samo miejsce, dzięki czemu, mogła przewidzieć ich trajektorię. Wszystko co musiała robić to biec za Jack'iem, co  jednak nie okazało się takie proste, gdyż szatyn co chwilę zmieniał tor- Cholera!- warknęła kiedy niewielkie światło w pomieszczeniu kompletnie znikło. W tym momencie wyło jedynie widać, srebrne strzały, które latały praktycznie wszędzie- Nienawidzę tego miejsca, a ten gościu będzie pierwszy w kolejce do odstrzału- wymamrotała, robiąc kolejny unik.
Nagle usłyszała głośny wybuch. Przerażona obróciła się za siebie i zobaczyła jak szklane ściany, powoli zaczynają wybuchać. Nie wiedziała, czy to fikcja więc przyspieszyła tempa.


 Biegła przed siebie co chwilę schylając się, aby lecący w nią pocisk nie trafił jej ciała. Bała się, jak jeszcze nigdy i wiedziała, że właśnie na tym to wszystko polega. Na zniszczeniu jej psychiki, na zniszczeniu jej od środka. Pozbawiania wiary w siebie... Chcieli, żeby wiedziała, że tutaj nikt jej nie pomoże. Ani Nate, ani Ali, ani Sam, ani Jack. Jest sama, zdana na siebie i szczęście.
W pewnym momencie światło ponownie wróciło, a ta musiała kilkakrotnie zamrugać, żeby przyzwyczaić się do tego. Poczuła ulgę, kiedy zdała sobie sprawę, że przed nią znajdują się drzwi, a na zewnątrz stoi uśmiechnięty Nate. Zadowolona z siebie, zrobiła krok do przodu, kiedy dostrzegła, że wyraz twarzy blondyna gwałtownie się zmienił. Jego oczy były wielkie, usta na wpół otwarte. Kim szybko popędziła za jego spojrzeniem. Poczuła się jak w filmie. Wszystko działo się w takim wolnym tempie, chociaż ona widziała, że to już koniec. Wielka maczeta leciała prosto na nią, a ta była zbyt wstrząśnięta i rozkojarzona, żeby cokolwiek zrobić. Była gotowa na śmierć i wtedy kiedy cienka powłoka szkła zaczęła pękać, blondynka poczuła niewyobrażalny ból, który przeszedł całe jej ciało.
- Nic ci nie jest?- spytał ten głos, na którego dźwięk robiło jej się gorąco. Blondynka powoli otworzyła oczy i dostrzegła Jacka, leżącego na niej. Szatyn trzymał jej głowę i dokładnie oglądał jej ciało, przy okazji sprawdzając czy nic się jej nie stało. Nie wiedział tak właściwie czemu uratował jej życie. Nigdy wcześniej tego nie zrobił, nigdy nawet nie czuł, że powinien, ale tym razem nie mógł spokojnie na to patrzeć. Kiedy zobaczył ją taką przerażoną, przez chwile sam doświadczył nieznanego mu dotąd uczucia. Coś jakby ukłucie w sercu...- Kim wszystko dobrze? Nic ci się nie stało?
- Dziękuje- szepnęła, delikatnie całując jego policzek. To było coś co od razu sprowadziło go na ziemie. W ekspresowym tempie wstał na nogi, ciągnąc za sobą brązowooką i od razu się od niej odsunął.
- Następnym razem uważaj, bo nikt cie nie uratuje - syknął i opuścił pomieszczenie, zostawiając ją samą. Nie wiedział, że mówiąc to zranił ją tak jak jeszcze nikt inny, ale nie mógł inaczej. Nie mógł sobie na to pozwolić...

Rozdział krótki, ale zawarłam w nim wszystko co chciałam... 
Chciałam przeprosić, że nie komentuje ostatnio waszych rozdziałów, ale ledwo na co mam czas. 
Tak niefortunnie się zdarzyło, że do końca Lutego mam masę sprawdzianów i jak patrze na mój internetowy dziennik to aż mi się płakać chcę.
Następny rozdział powinien pojawić się w niedziele. 
Kocham was
Emi <3



9 komentarzy:

  1. Super już nie mogę się doczekać next'a <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo... boski rozdział <3
    Tyle emocji!
    Kocham i czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdzial <3<3
    Nie moge doczekac sie nexta :)
    Kocham <3<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny! <3
    E tam, jak to Jack nie może sobie na to pozwolić? I tak ulegnie :D
    Czekam na nn:*

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG! To BOSKIE!
    Już to kocham! ♥
    Nie mogę się doczekać kolejnego! ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. WOWWW TYLKO TYLE A OPISZE CAŁOŚĆ <3 KIEDY NASTĘPNY ?! Kocham tego bloga :****

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak było w poprzednim: Jack ulegnie kobiecemu seksapilowi!
    Słowa Kim albo Ali. Nie pamiętam, która to mówiła -,-
    Rozdział cudowny :**
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest NIEZIEMSKIE
    Ubóstwiam Twoje rozdziały<3
    Szybko dawaj next'a

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana zaskakujesz mnie cały czas swoim talentem.
    Coś wspaniałego ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy