niedziela, 23 lutego 2014

Chapter 6 { Moment of weakness }

Blondynka leżała na łóżka co chwile ścierając gorzkie łzy, spływające po bladych policzkach. Wzrok miała pusty, wręcz niewyrażający żadnych emocji, utkwiony w jeden punkt, a ciało zwinięte w kłębek. Nie umiała przestać myśleć o tym co się stało.... O tym , że to jej wina. Gdyby nie odchodziła, najprawdopodobniej nikt nawet nie dowiedział by się o niedźwiedziu, a on by nie zaatakował. Mark by żył... To wstrząsnęło nią najbardziej. Mimo, że nie znała bruneta było jej przykro, czuła jakby straciła kogoś ważnego. Jednocześnie zdała sobie sprawę, jak łatwo jest umrzeć. Wystarczy chwila, ułamek sekundy, a ty znikasz z tej planety pozostawiając osoby, którym na tobie zależy. Tak bardzo chciała cofnąć czas i to wszystko naprawić... Wybiec z racą, chwilę wcześniej i możliwe, że wtedy on by żył.  Ona nie czuła by się tak jak teraz, a jego przyjaciele nie byli by w rozsypce- To twoja wina- warknęła, jej podświadomość krzyżując ręce na piersiach i obdarzając lodowatym spojrzeniem.
-Kim?- nagle drzwi pomieszczenie się otworzyły, a do pokoju wszedł Jack. Crawford nawet nie zareagowała. Skuliła się i pozwoliła łzą płynąć- Boże Kim, co się stało?- krzyknął szatyn momentalnie znajdując się przy dziewczynie. Nienawidził oglądać jej w takim stanie. Czuł wtedy takie dziwne uczucie, które wcale mu się nie podobało.
- To moja wina- wyłkała, wtulając się w jego tors- Ja go zabiłam- szepnęła, po raz pierwszy mówiąc to na głos. W jej oczach zebrało się jeszcze więcej łez.
- Kim, nie, nie! Nawet tak nie mów!!- warknął, jednak zaraz się opanował. Nie chciała na nią krzyczeć, ale czuł się dziwnie w jej towarzystwie. Czasami po prostu nie umiał utrzymać swoich uczuć na wodzy- Kim tu tak po prostu jest. Ludzie przychodzą i odchodzą. Przyzwyczaisz się- zapewnił, usadzając ją na swoich kolanach i delikatnie kołysząc.
- Jak możesz tak mówić?- wymamrotała, podnosząc na niego oniemiały wzrok- Ludzie tu cierpią, a ty mówisz o tym tak spokojnie, jakby to nie miało w ogóle znaczenia! To nie było coś Jack, tylko on! Mark! Nie zabawka, ale człowiek, taki sam jak ty, taki sam jak ja!- pisnęła, nie rozumiejąc szatyna. Zabolało ją jego zdanie na temat tego całego cyrku, który się tutaj wyrabia... Brzmiał tak, jakby sprawiało mu radość robienie ludziom krzywdy
- Kim ja...- westchnął, zaczerpnąwszy powietrza-  Po prostu jestem do tego przyzwyczajony. Nauczyłem się nie zwracać na to uwagi i taki już jestem- burknął, przeczesując ręką włosy- Może opowiesz mi co o sobie?- zaproponował, chcąc jak najszybciej zmienić temat. Na jego szczęście blondynka połknęła haczyk i promiennie się do niego uśmiechnęła.
- A co chciałbyś wiedzieć?- spytała, przygryzając wargę.
- Opowiedz mi o twojej przeszłości... Jaka byłaś zanim tu przyjechałaś- poprosił, jeżdżąc kciukiem po jej knykciach, na co ta się zarumieniła. Nie umiała przy nim inaczej. On był taki...
- Cóż nie ma co dużo mówić... Miałam cudownych przyjaciół i rodzinę. Nigdy nie musiałam martwić, się o nic. Mieliśmy wszystko, od jedzenia w lodówce po złote zestawy Studźców. Moi rodzice mieli bardzo wysokie posady i zarabiali sporo pieniędzy więc wiesz... Byłam jedną z tych idealnych córeczek, które nigdy nie mogły popełnić najmniejszego błędu. Żyłam w przekonaniu, że nasze państwo jest jednym wielkim cudem świata- prychnęła, piorąc głęboki wdech- Jednak trzy lata temu, mój świat wywrócił się do góry nogami. Zabrali mi brata, pokazali tą ciemną stronę, której nigdy nie chciałam i nie powinnam zobaczyć. Wtedy się zmieniłam. Stałam się mniej ufna, a nawet najmniejszy szelest doprowadzał mnie do szaleństwa.... Bałam się. Nie robiłam już tego co lubiłam- westchnęła, ocierając mokre policzki- Czasami uciekałam do lasu, gdzie mogłam włączyć muzykę i no wiesz być sobą. Wyrazić się poprzez taniec.  No, a potem, wylądowałam tu... koniec historii- zaśmiała się, nawet sama nie wiedząc z czego. Jednak zapomniała o wszystkim co złe i po prostu cieszyła się tą chwilą, którą spędzała z nim... w tak normalny sposób.
- Chyba nie jest aż tak źle ,co? - spytał, spoglądając w jej brązowe oczy, które bezwiednie podążały za każdym jego ruchem. Szatyn strasz ją rozpraszał i mimo wielkich chęci nie umiała pozbierać swoich myśli...
- Nie. Chyba nie- szepnęła, po raz kolejny tego dnia moc no się w niego wtulając. Momentalnie całe ciepło płynące od jego, zawładnęło jej ciałem, powodując przyjemne, wręcz nie do opisania uczucie- Dziękuje- dodała, całując jego policzek- Za wszystko...


- Kim nie musisz mi dziękować. Jestem twoim opiekunem, to moje zadanie- powiedział speszony, chcąc jak najszybciej opuścić pokój dziewczyny. W tym momencie musiał na chwilę odejść, pobyć samemu, zapanować nad tymi ekstremalnymi emocjami, których unikał całe życie, jednak ta mała, krucha osóbka, odkrywa przed nim inną wersje jego samego.
- Hej- nagle w pokoju  odezwał się trzeci głos, którego właścicielką była szczupła brunetka. Już na pierwszy rzut oka, można było stwierdzić, że zielonooka jest wysportowana i na pewno nie zna się na modzie. Nie równała się plastikom ubranym całym na różowo, z dawnej szkoły Crawford, ale na pewno powinna pooglądać telewizje i nauczyć się łączyć podstawowe kolory- Jack- pisnęła, a Crawford, aż miała ochotę zakryć uszy jednak zdołała się powstrzymać. Dokładnie zlustrowała nieznajomą, która wcale nie przypadła jej do gustu, po czym przeniosła wzrok na Brewera.
- Nicki- rzucił brązowooki, sadzając Kim na łóżku i przytulając dziewczynę, co wyraźnie uraziło blondynkę. W tym momencie cała miła atmosfera zniknęła, a okropne uczucie zwane zazdrością ogarnęło jej ciało. Nie wiedziała co ich łączy, jednak miała nadzieje, że są tylko przyjaciółmi
- Jestem Nicki. Dziewczyna Jack'a- powiedziała, obdarzając blondynkę promiennym uśmiechem, kiedy ta próbowała przyswoić, dostarczone przez nią informacje.
- Była- sprostował szybko, dzięki czemu brązowooka odetchnęła z ulgą.
- Oj Jack.. Nie musisz od razu tego, tak podkreślać- prychnęła- A ty to?- spytała, podnosząc znacząco brew.
- Kim, jestem tu nowa- przedstawiła się, wyciągając przyjaźniej dłoń. Mimo tego, że brunetka trafiła na jej czarną listę postanowiła dać jej szansę. W końcu może nie jest taka zła, prawda?
- To siostra Nate'a... Mała buntowniczka- zaśmiał się, wspominając jak gonił ją po lesie. Na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech, który zaraz zniknął kiedy jego wzrok przeniósł się na czarny zegar, wiszący na ścianie- Kimi zbieraj się, za 10 minut jest śniadanie i nie mam mowy, że się wykręcisz. Sam dopilnuje, żebyś zjadła wszystko!- powiedział głosem niewyrażającym sprzeciwu- Poczekam, a ty się ubierz- Blondynka niechętnie pomaszerowała do łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic.
 Ubrana w króciutki ręcznik, wparowała do pokoju i zaczęła grzebać to w walizce, to w szafie z ubraniami. Brewer przyglądał się temu z niemałą fascynacją. Jego oczy wyglądały jak dwa duże spodki i tym razem to on nie umiał oderwać wzroku od brązowookiej. Ta jednak szybko wróciła do małego pomieszczenia, zwanego łazienką, zostawiając go wpatrującego się w drewniane drzwi.
- Ślicznie wyglądasz- komplementował ją, wstając z łóżka i dokładnie lustrując ją wzrokiem. Jego serce zabiło szybciej, jednak ten postanowił to zignorować. W końcu nic sie nie dzieje i nie będzie dziać. Ma po prostu gorszy dzień. Tak to zdecydowanie gorszy dzień!
- Dziękuje- powiedziała, ukazując szereg śnieżnobiałych ząbków.
- Ammm.. Kim? Sam tu był i cie szukał, ale powiedziałem, że jesteś zajęta. Mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko, że spławiłem twojego chłopaka?- westchnął, jak na dżentelmena przystało otwierając przed nią drzwi.
- Co? Nie! On nie jest moim chłopakiem- zaprzeczyła, kręcąc głową- To co wczoraj się stało... to był błąd- przyznała- To znaczy lubię go, ale nie w ten sposób.
-To dobrze- rzucił Brewer, wchodząc do stołówki, gdzie znajdowało się już pełno ludzi. Ujął drobną dłoń Kimberly i pociągnął ją w stronę reszty drużyny.

***

- Ty chyba żartujesz?! Ja mam to zjeść!- pisnęła brązowooka, kiedy doczekała się swojej porcji jedzenia. W porównaniu do innych jej się nie spieszyła i najchętniej to odłożyła by porę posiłku do wieczora. Z przerażeniem spojrzała na dwa wielkie naleśniki leżące na jej talerzu. Przełknęła głośno ślinę, a jej żołądek był pełny od samego patrzenia.
- Jedz- powiedział Jack, biorąc łyka orzeźwiającej wody i zabierając się za swoja porcje.
- Nie dam rady!- zaprotestowała
- Jedz!- warknął, miażdżąc ją wzrokiem.
- Ale...- chciała coś jeszcze powiedzieć, ale kiedy napotkała jego spojrzenia, stwierdziła, że lepiej sobie odpuścić. Pan Kontroler- westchnęła jej podświadomość. Blondynka grzecznie chwyciła widelec i nabiwszy jedzenie, powoli wsadziła jej do ust, zaczęła przeżuwać.  Już po chwili stwierdziła, że danie jest dużo lepsze niż wczoraj i nawet jest dobre. Uśmiechnęła się i już z większą chęcią nabrała kolejną porcje

***

- Już nie mogę. Jestem pełna- oznajmiła, kończąc jednego naleśnika. 
- Na pewno?- spytał szatyn, na co otrzymał twierdzące kiwnięcie głową. Nie chciał na nią naciskać, więc po postu odpuścił- no przynajmniej tym razem postanowił to zrobić. Zdawał sobie sprawę, że musi nakłonić ją do jedzenia, jednak wmuszanie na siłę na pewno w tym nie pomoże.
- Hej wszystkim- do stolika dosiadła się Nicki, wymieniając z większością osób przyjacielski uścisk. Pominęła tylko blondynkę i Ali, która wręcz zabijała ją wzrokiem- Słyszałam, że dobrze wam wczoraj poszło- pisnęła, siadając obok Jacka i całując jego policzek- Szkoda, że ominęła mnie taka zabawa. Walka z prawdziwym niedźwiedziem to musiało być coś!
-  Szkoda tylko, że nie dla wszystkich- warknęła Stone, zajadając się  czekoladowym ciastem, które było na deser. Niebiesko włosa miała ochotę wysmarować nim buzie Bley, jednak wiedziała, że nie wypada... No przynajmniej na razie. Ona w porównaniu do przyjaciółki znała zielonooka. Kilka lat temu była ona jej najlepszą przyjaciółką, jednak po krótkim  czasie okazało się wredną jędzą bez serca. Odbiła jej chłopaka, jednak kilka tygodni potem zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Chociaż ciemnooka miała wtedy nadzieję, że już nigdy więcej jej nie zobaczy.
- Alison jak zwykle dramatyzujesz... Cóż Mark może i tego nie przeżył, ale tak tutaj jest. Nigdy nie wiesz kiedy zginiesz. Możliwe, że stanie się to nawet z rąk najlepszego przyjaciela- powiedziała, uśmiechając się chamsko- Dużo osób tu ginie. Przyzwyczaisz się.
- Dziwne, że ty jeszcze się trzymasz- prychnęła- Ja to zlikwidowałabym cię jako pierwszą- przyznała jednocześnie zwracając uwagę wszystkich zgromadzonych przy stoliku na nią.


- To dobrze, że jesteśmy w jednej drużynie- zaśmiała się brunetka
- Po prostu świetnie!

***

- Podsumowujmy wasze wyniki z treningu- westchnął rudowłosy mężczyzna, włączając komputer. Z niewiadomych przyczyn na sali znajdowało się więcej opiekunów, co nie obeszło uwadze blondynki.  Dziewczyna była bardzo zmęczona po nocnych przeżyciach przez co miała małe problemy z przysypianiem. Na dodatek miała dość Nicki, która od obiadu cały czas kleiła się do szatyna i uniemożliwiała jej jakikolwiek kontakt  z nim.
- Hej- nagle obok pojawił się Christian z wielkim uśmiechem na twarzy- Wczoraj świetnie sobie poradziłaś... Pomysł z racą był niesamowity!- przyznał radośnie
- Dzięki- zaśmiała się- Chyba jesteś pierwszą  osobą, która tak uważa- westchnęła
- I raczej ostatnią. Nieźle ci się za to oberwie- rzucił- Podobno sam prezydent się pofatygował. Kim jesteś tu nie cały tydzień, a już zdążyłaś nabroić!
- Cóż taki mój urok - uśmiechnęła się, rozsiadając wygodnie na krześle- Długo to potrwa?- spytała  znudzona
- No więc- odezwał się rudowłosy mężczyzna- Muszę przyznać, że ten trening był naprawdę interesujący i nie wiem czy to zasługa fartu, czy może Panny Crawford, ale wracając do sprawy. Obie drużyny poradziły sobie naprawdę wyjątkowo dobrze. Ale drużyna Nate wykazuje ciągle minimalną przewagę, mimo tak dużego obciążenia w składzie....
- Ja już mu pokarze obciążenie- warknęła podenerwowana blondynka, mierząc rudowłosego morderczym spojrzeniem.
- Więc podsumowując... Wygrała drużyna Nate- krzyknął, a w sali rozległa się fala wymuszonych oklasków- A teraz Panno Crawford, wrócimy do pani- oznajmił, więc ta przywołując sztuczny uśmiech na twarzy, powoli wyszła na środek .
- W czym mogę panu służyć?- spytała, przybierając dziwną barwę głosu.
- Ja się nią zajmę- powiedział prezydent, przekraczając próg pomieszczenia. Wszyscy momentalnie ucichli, kiedy mężczyzna spokojnie stanął na przeciwko brązowookiej i delikatnie się uśmiechnął- Kim- przywitał się
- Alfred- mruknęła, starając się nie okazywać zbytnio uczuć. Nie przepadała za siwym mężczyznom jednak zważając na jego pozycje udawała ukochaną córeczkę jego przyjaciół. W końcu co mogła zrobić? Postawić się, protestować, walczyć z kimś, kto ma wszystko? 
- Słyszałem, że sprawiasz problemy- westchnął, rozsiadając się w jednym z fotelu- I to jest dość zrozumiałe, w końcu to ty... Ale raca! Mogę wiedzieć skąd wzięłaś racę!?- warknął oburzony, a za razem roześmiany. Uwielbiał tą małą blondynkę i zawsze ją podziwiał, ale teraz widział przed sobą kogoś innego. Inną, zupełnie mu obcą osobę.
- Cóż została mi z imprezy u Ralfiego... Razem z Emmą zwinęłyśmy kilka-  rzuciła obojętnym tonem, kiedy ten starał się obadać sytuacje- To była fajna impreza- wymamrotała, przygryzając wargę i wspominając tamten wieczór
- Nie chce znać szczegółów!- krzyknął momentalnie, wstając i zapinając guzik marynarki- Po prostu nie wymyślaj takich akcji więcej i proszę nie rób problemów!- błagał- Na prawdę nie chcę, żeby sytuacja stała się niemiła- westchnął- Postaraj się być tą małą, słodką dziewczynką, którą byłaś jeszcze trzy lata temu.

- To ty zniszczyłeś tą dziewczynkę... Zniszczyłeś bezpowrotnie- szepnęła i po prostu wyszła z sali, nie zważając na krzywe spojrzenia reszty. Nie mogła tam zostać ani chwili dłużej, nie mogła. Jeszcze chwila i by nie wytrzymała... Popłakała się na oczach tych wszystkich ludzi. Wystarczy, że Jack ją przyłapał na chwili słabości, innym się nie uda.

Może być?
Mam nadzieje, że nie zawiodła was wiadomość, że to jednak nie Nate umarł.
Potrzebuję go jeszcze... Bardzo potrzebuje!
Kocham was
Emi <3

10 komentarzy:

  1. Jejuś to było BOSKIE
    No pewnie że potrzebujesz Nate jeszcze.
    1. Kto będzie chłopakiem Ali.
    2. Kto będzie zakazywał Kim spotykania się z Jack'iem.
    Nie podoba mi się ta nowa brunetka...i to nawet nie wiesz jak bardzo tak samo jak Sam.
    No błagam za zwykłą ratę prezydent?
    Już nie mają co robić w tym wojsku i wzywać prezydenta?
    A prezydent znalazł czas na takie głupie spotkanie?
    Myślałam że będzie popijał herbatkę z rodziną Crawfords albo flirtował z sekretarką.
    No ale to takie żarty. Dobrze że dodałaś do tego rozdziału prezydenta było trochę weselej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super!
    Nie zawiodła, raczej ucieszyła! Nate żyje! A ta cała Nicki? Nie wiem po co, ale na szczęście Jack ma ją gdzieś xD
    Czekam na nn^^
    Ek, a kiedy jakaś fajna akcja Kicka? ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy o jaką ci chodzi.. Jeżeli o słodką to musisz jeszcze trochę poczekać,ale niedługo :) A takie mniej słodkie to bd w najbliższych rozdziałach.

      Usuń
  3. Cudowne .
    Kocham ten rozdzial.
    Daj juz Kicka :3
    Pozdro i Kocham

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski rozdział ;*
    W sumie to dobrze, że Nate żyje. Mi tam on nie przeszkadza. Gorzej z Samem i ... Nicki. Już mi ona nie przypadła do gustu i na dodatek klei się do Jack'a. Na szczęście on nie zwraca na nią uwagi :D Ale myślę, że ona jeszcze porządnie namiesza...
    Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Grrr Nicki ...
    Mam ochotę ją zabić ...
    No klei się do Jacka ...
    Ale przynajmniej on niezbyt zwraca na nią uwagę xD
    Dla mnie możesz połączyć Sama i Nicki :*
    Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  6. Super Koffam.
    A kiedy będzie tam gdzie Kim jest w ciąży.
    I jeszcze raz Koffam i czekam na next ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kim w ciąży?
      Z kąd przyszedł ci pomysł na taki rozdział?

      Usuń
  7. Świetnaśny !
    Dobrze, że to nie Nate umarł. Kim pogrążyłaby sie jeszcze w większej żałobie. O wiele większej....
    Ale Nicki mogłabyś usunąć. Albo spiknąć z Samem, żeby nie przeszkadzali. Bo tylko czas, nerwy i powietrze marnują xD
    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Nicki !!! Oszalała tylko marnujesz swój czas i pomysły i nasze nerwy :-). Rozdział genialny kiedy naxt KOCHAMMI CZEKAM <3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy