niedziela, 27 kwietnia 2014

Chapter 17 { Lights }

Mówisz, że kochasz deszcze, ale chowasz się pod parasolką, gdy pada. Mówisz, że kochasz słońce, ale szukasz cienia by w nim schronić się, gdy świeci. Mówisz, że kochasz wiatr, ale zamykasz okna, gdy wieje.  Dlatego się boję, gdy mówisz, że mnie kochasz.
~        Bob Marley

Alice powoli przemierzała korytarz, nerwowo stukając palcami o prawą nogę.  Sama nie wiedziała, czego oczekuje, czego tak naprawdę pragnie. Nie mogła jednak znieść widoku brunetki i blondyna. Jej krew momentalnie zaczynała wrzeć, serce przyspieszało, a w brzuchu pojawiało się niemiłe uczucie, powszechnie zwane zazdrością. Nie była jednak pewna, czy podczas rozmowy, z Kim, używając słów Kocham Go, nie poniosła ją fantazja. Czy aby na pewno tak było?
Może to zwykłe zauroczenia. Bardzo mocne, ale jednak chwilowe, przemijające. Przecież właśnie tak było z Harrym oraz Markiem. Było im tak dobrze. Ona była zakochana, zrobiłaby dla nich wszystko, a pewnego dnia to wszystko minęło.  Jak za pstryknięciem palców, machnięciem czarodziejskiej różdżki wszystkie uczucia, którymi ich darzyła zniknęły, pozostawiając jej serce puste.
Jedynym problemem był fakt, że to się jeszcze nie wydarzyło, przez co ona sama miała mętlik w głowie. Jej serce biło szybciej na jego widok, oddech przyspieszał, a w brzuchu rodziło się przyjemne uczucie zwane pożądaniem.
Niebiesko-włosa stanęła i nabrała powietrza, spoglądając na ciemne drzwi wykonane z drogiego drewna.  Niepewnie podniosła drżącą rękę i delikatnie zapukała, po czym bez słowa pociągnęła za klamkę i weszła do pokoju.
- Nate!- pisnęła cicho, zapominając o oddychaniu. Jej oczy rozszerzyły się do granic możliwości, a usta rozwarły.


Mimo wątpliwości, co do ich " związku ", dziewczyna nie przypuszczała, że widząc coś takiego, jej serce pęknie na tysiące kawałków. Pozostawi za sobą pustkę i cierpienie, które powoli acz dotkliwie będzie ranić jej wnętrze. Można porównać je do choroby- raka. Nawet, jeżeli uda nam się zwalczyć jego początkowe stadium, nigdy nie będziemy pewni, że jesteśmy zdrowi, że on nie powróci.
Stone nie czekając na kogokolwiek reakcje, obróciła się na pięcie i nie patrząc za siebie, wybiegła z budynku. Ciemność lasu powoli zaczęła ją otaczać, a zapach martwych zwierząt podrażnił drogi oddechowy, powodując drapanie w gardle.  Ona sama nie zauważyła, kiedy pod jej stopami pojawił się beton, ulica gdzie zostały porzucone pierwszego dnia przez nachalnego kierowcę. 
Jej serce ponownie przyspieszyło, a zimne powietrze nagle uderzyło w jej drobne ciało, powodując dreszcze i gęsią skórkę. Alice nie miała siły dużej walczyć, nie z przeciwnikiem, z którym nie wygra. Zmęczona położyła się na betonie i zaczęła obserwować gwiazdy, starając się uspokoić nierówny oddech.  Ciężkie powieki mimowolnie się zamknęły, a nieprzyjemny obraz pojawił się przed oczami.

Spojrzenie niebiesko-włosej przebiegło po ciemnym pokoju, oświetlonym przez wiszącą, starą lampę. Ta nie zdążyła nawet przekroczyć progu, kiedy ujrzała blondyna bez koszulki i Dianę, nagą od pasa w dół. Ich ciała były bardzo, bardzo blisko siebie, a usta złączyły się w jedność.  Sytuacja była jednoznaczna, nie potrzeba było tu żadnych wyjaśnień, których najprawdopodobniej i tak by nie otrzymała. Para była zbyt zajęta sobą by, chociaż zauważyć obecność ciemnookiej w pomieszczeniu.

Po policzkach Stone popłynęły gorzkie łzy, a ręce zacisnęły w pięści. Była zła, smutne, rozgoryczona, a co najgorsze czuła się wykorzystana.  Nigdy nie cierpiała z powodu miłości, złamanego serca czy zdrady. Uczucia, które nią targały były nowe, a ona nie wiedziała jak sobie z nimi poradzić.
Odgłosy nadjeżdżającego auta ledwo do niej dotarły, jednak ta nie miała siły by otworzyć oczy. Światła reflektorów przebiegły po jej ciele, a dźwięk gwałtownego hamowania owiał jej uszy. Słyszała głośne przekleństwo, następnie kroki i szeroki uśmiech. Potem była już tylko ciemność.


***


-Kto by pomyślał, że gorzka czekolada może być taka słodka- wymruczał szatyn, zatapiając truskawkę w miseczce z brązową masą. Niespiesznie podniósł słodką przekąskę i zbliżył do ust Kimberly, delikatnie kładąc ją na jej dolnej wardze. Ta przejechała językiem po czerwonym łakociu, po czym ugryzła kawałek.
- Hmm... Masz rację. Bardzo, ale to bardzo słodkie- przyznała dziewczyna, przełykając truskawkę i spoglądając na ukochanego, który właśnie jadł resztę jej owocu. Długie rzęsy rzucały cień na jego kości policzkowe, a oczy świeciły w ciemności.
- Jestem, aż tak interesujący Pani Crawford, że nie umie oderwać pani wzroku?- spytał zadziornie Brewer, przechylając delikatnie głowę w bok. Jego usta wykrzywiły się w seksowny uśmiech, który tylko wzmocnił uczucie, które powoli zaczęło powstawać w jej brzuchu.
- Nawet nie wie Pan jak bardzo- szepnęła kusząco brązowooka, przygryzając dolną wargę. Oparła głowę na jego klatce piersiowej, a jego ręka owinęła się wokół jej talii. W odpowiedzi usłyszała tylko cichy śmiech, po czym kolejna czekoladowa truskawka, wylądowała w jej ustach. Kilka kropel czekolady, zostało nad jej wargą, więc Jack jednym ruchem nabrał słodką masę na palec, po czym wsunął go do ust.
- Z ciebie smakuje nawet lepiej- stwierdził, uśmiechając się szeroko. Blondynka zarumieniła się delikatnie i zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, poczuła jak wargi szatyna opadają na jej.
W brzuchu Crawford powoli zaczęło rodzić się pożądanie. Jej ręce szybko odnalazły włosy ukochanego, delikatnie ciągnąc za pojedyncze kosmyki. Z ust Brewera wydobył się zmysłowy pomruk, a pocałunek stał się bardziej agresywny. Ich zęby zderzyły się ze sobą, a oddechy znacznie przyspieszyły.
Jego język przejechał po jej dolnej wardze, by po chwili wziąć ją w posiadanie i zmysłowo possać. Ręce pogładziły plecy, po czym przeniosły się pod pośladki, delikatnie podnosząc brązowooką i sadzając okrakiem na swoich kolanach.
Kim jęknęła głośno, kiedy najintymniejsze części ich ciała, otarły się o siebie, pod wpływem emocji przygryzając wargę szatyna. Korzystając z okazji, wepchnęła język do jego ust, delikatnie eksplorując ich wnętrze. Jej dłonie odnalazły jego policzki, przez co chłopak musiał zadrzeć głowę, by ich usta się nie oderwały.
- Kocham Cię- wymruczała Crawford, gdyż musiała być pewna, że on jest tego świadomy. Spojrzała w jego oczy, które mieniły się od iskierek radości i pożądania.
- Ja ciebie też maleńka- szepnął, przelotnie cmokając jej nos, następnie ucho i brodę. Powoli zaczął schodzić coraz niżej, raz za razem delikatnie przygryzając skórę. W okolicy obojczyka, utworzył różową malinkę, na co dziewczyna głośno jęknęła.
Jego ręce odnalazły jej pośladki, zmysłowo acz stanowczo je ściskając. Blondynka westchnęła, po czym chwyciła za skrawek bluzki i rzuciła ją na ziemie.  Na jej twarzy pojawił się niepewny uśmiech, a usta Jacka odnalazły wzgórki jej piersi, delikatnie je muskając. Gładząc plecy, natrafił na zapięcie od biustonosza, boleśnie powoli go odpinając.
Szatyn spojrzał niepewnie w jej oczy, chcąc upewnić się, że nie posunął się o krok za daleko. Ta jednak pozwoliła opaść bieliźnie na ziemię i spuściła głowę, czując lekki wstyd. Jej policzki przybrały różany kolor, a usta zacisnęły w prostą linie.
- Hej- Brewer położył palec na jej brodzie, zmuszając ją by spojrzała na niego- Jesteś piękna. Nie chowaj się- zapewnił, delikatnie całując jej pełne wargi.
Uważając by jej nie skrzywdzić, położył ją na kocu, po czym wrócił do szyi, zmierzając ku końcowemu celowi. Ręce ulokował na talii blondynki, opierając swoje biodra o jej. Ich rozgrzane ciała szczelnie do siebie przylegały, a szybkie oddechy mieszały ze sobą.
Crawford głośno jęknęła, wsuwając palce między kosmyki brązowych włosów Jack'a.  Jej usta były rozwarte, wykrzywione w niewielkie "o".  Po chwili poczuła jak szatyn zmierza jeszcze niżej, zatapiając język w jej pępku, przez co ta zaczęła chichotać jak uczennica i mimo prób nie potrafiła przestać.  Przez mgłę dostrzegła jak chłopak zrzucił koszulę i powoli zaczął zsuwać jej spodnie, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy.
Ich wargi ponownie się spotkały, by język szatyna mógł swobodnie penetrować podniebienie ukochanej.


Ta pod wpływem adrenaliny i chwili odwagi, pozwoliła dłonią pozwiedzać, powoli odpinając guzik dżinsów Brewera. Owinęła nogi wokół jego pasa, po czym za pomocą stup zdjęła zbędą cześć garderoby, na końcu skopując ją na ziemie.
Zadowolona z siebie, uśmiechnęła się zwycięsko, przeczesując jego czuprynę. Nawet nie zauważyła, kiedy ten jednym ruchem zszarpał z niej majtki i sam się rozebrał. Był to ostatni moment, kiedy oboje mogli się jeszcze wycofać. Powstrzymać siebie od popełnienia wielkiego błędu, którego mogli żałować do końca życia. Ostatnia chwila by powiedzieć krótkie słowo - " Nie "
Kimberly nie miała jednak wątpliwości. Mimo, że znali się bardzo krótko, a jej wiedza na temat przeszłości miłości jej życia, nie była zbyt wielka, wręcz uboga, ufała mu i w ten wyjątkowy sposób chciała pokazać jak bardzo go kocha. Delikatnie musnęła jego usta, jednoznacznie wyrażając zgodę.

Jack odwzajemnił pocałunek, ostrożnie rozchylając jej uda, by jednym ruchem połączyć ich ciała w jedno. Ich nierówne oddechy, znacznie przyspieszyły, a paznokcie brązowookiej wbiły w biceps szatyna.  Z jej warg wydobył się głośny jęk rozkoszy, kiedy ona podporządkowała się ruchowi ukochanego, wiedząc, że ten jej nie skrzywdzi. 
Oboje to wiedzieli.

***

Stone powoli otworzyła ciężkie powieki, natychmiastowo ujmując rękami głowę, która niemiłosiernie ją bolała. Dopiero po chwili zorientowała się, że znajduje się w lesie, oparta o jedno z wyższych drzew. Jej ubranie było całe poszarpane, a spodnie leżały niedaleko prawego buta. Było to bardzo dziwne, a ona nie umiała znaleźć żadnego wyjaśnienia. Ostatnie kilka godzin były wielką niewiadomą, stosem pytań, na które ta nie potrafiła odpowiedzieć. Jedyne, co pamiętała to nieprzyjemne wydarzenia, a następnie dźwięk nadjeżdżającego pojazdu.
Wszystko to było jednak zbyt skomplikowane, by jej wykończony organizm mógł poskładać puzzle w zgodny obrazek. Szybko podniosła się na rękach, stając prosto, kiedy przeszywający ból wystrzelił wzdłuż jej nóg. Mimowolnie zachwiała się, opierając rękoma o pień by nie stracić równowagi. Wziąwszy kilka głębokich oddechów, powoli podeszła do spodni i schyliła się by je podnieś.  Wyprostowała się, a urywki zdarzeń, nagle uderzyły w nią niczym siarczysty policzek. W jej oczach zebrały się nowe łzy, a usta zaczęły drzeć. Wszystko stało się jasne.
Została zgwałcona. 

No i jest rozdział. 
Miał się pojawić wcześniej, jednak z powodów prywatnych jest dopiero teraz.
Co do scenki Kim i Jack'a- mam nadzieje że nie przesadziłam  ! :P
Ja jestem z rozdziału nawet zadowolona jedbak opinie zostawiam wam. 
Dedykuję go mojej kochanej Katherine Pierce <333
Kocham was
Emi < 3



środa, 16 kwietnia 2014

Chapter 16 { Control - I don't know what that mean }

Czasami wydaje nam się, że w pewnym momencie naszego życia, zgubiliśmy osobę, którą jesteśmy. Zmieniamy się.  Reagujemy tak jak nasz organizm w przypadku grypy żołądkowej czy zapalenia płuc- bronimy się. Wytwarzamy pewnego rodzaju maskę, nową osobę, która ukryje każdą niedoskonałość czy słabość, która jest wpisana w nasze DNA. Jest to jednak trudne. Przypomina labirynt, w którym w każdej momencie możemy się zgubić. I co wtedy? Czy udając długo osobę, którą nie jesteśmy, możliwe jest odnaleźć drogę powrotną?

   - No, no.  Kimi, z dnia na dzień jesteś coraz lepsza- pełen podziwu głos, wyrwał dziewczynę z rozmyśleń. Jej brązowe oczy szybko przeniosły się na wysokiego bruneta, opierającego się o jedną z grubych kolumn. Skrzyżował ręce na piersi i uśmiechnął się przyjaźnie, robiąc krok w stronę blondynki.
   - Cóż mój "opiekun" kazał mi ćwiczyć, gdyż twierdził, że nie potrafię władać podstawową bronią- rzuciła, wykonując perfekcyjny rzut nożem. Ostrze trafiło w sam środek czerwono- białej tarczy, a po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk drącego materiału. Crawford odwróciła się na pięcie i uśmiechnęła zwycięsko, podwijając znacząco rękawy ciemnej kurtki.
   - W takim razie musi być z niego niezły dupek- zaśmiał się Christian, wypuszczając powietrze z ust.
   - Grzechem było by się z nim kłócić- powiedziała blondynka, powoli podchodząc do elektronicznego monitora, by wyłączyć stanowisko. Była w świetnym humorze i mimo, że przyjemne tortury wywołane nieświadomością, co do dzisiejszego wieczora cały czas jej towarzyszyły, nie chciała być na miejscy nikogo innego.
   - To prawda- zgodził się chłopak, bezmyślnie podążając za nią- A gdzie Jack? Zazwyczaj nie opuszcza cię na krok- spytał, opierając się ręką o jej ramię. Na jej policzki wkradł się rumieniec, jednak ta szybko odwróciła twarz, uniemożliwiając mu podziwiania tego jakże rzadkiego zjawiska.
   - Czyżbyś był zazdrosny?- bąknęła, podnosząc brew by nadać wypowiedzi więcej dramatyzmu
   - Ahh! Rozgryzłaś mnie! Moje serce po prostu krwawi!- krzyknął, wykrzywiając twarz w coś na kształt wyrazu bólu i kładąc rękę na klatce piersiowej. Z ust Crawford wydobył się głośny chichot, który ta bezskutecznie próbowała powstrzymać- A tak na poważnie to gdzie on jest?
   - Nie wiem- westchnęła, wzruszając ramionami- Powiedział, że ma dla mnie jakąś niespodziankę i spotkamy się wieczorem- dodała, przygryzając wargę na samą myśl o wysokim szatynie o uśmiechu, który sprawia, że kolana wszystkich kobiet w pomieszczeniu miękną.
   - Aż tak cię wzięło? - zapytał zaciekawiony brunet.
   - Troszkę- szepnęła, chcąc ukryć uczucia, które wywołały w niej same myśli o Brewer'rze- No dobra bardzo- przyznała, a w zamian otrzymała szeroki uśmiech- On jest po prostu taki... po prostu... czasami mam ochotę...- rzuciła, sama nie do końca wiedząc, co chce mu powiedzieć.
   - Rzucić się na niego i zerwać z niego ubrania?- zasugerował Christian, zabawnie poruszając brwiami- Tym razem jak najdzie cię taka zachcianka pamiętaj, że tutaj są kamery... Ostatnio miałem sporo frajdy oglądając to przedstawienie- zaśmiał się, na co ta rozchyliła delikatnie wargi, po czym popchnęła go ramieniem.


   - Nic nie robiliśmy!- zaprotestowała, dużo głośniej niż miała w planach i wydęła usta.
   - Mhmm... Nic, a nic- przekomarzał się chłopak, całując jej policzek. Z niewiadomych powodów uwielbiać ją denerwować. Ta wtedy zawsze marszczyła gniewnie brwi, przez co tworzyło jej się między nimi urocze "V".
   -Zamknij się!- warknęła, robiąc krok do tyłu, jednocześnie trafiając na dobrze jej znaną klatkę piersiową. Jej oddech mimowolnie przyspieszył, kiedy ciepłe ręce oplotły jej ciało, a pełne wargi ucałowały pierw ucho, szuję, a na końcu ramię.
   - Cześć- zachrypiały głos, trafił prosto do jej wnętrza, rozgrzewając ją, sprawiając, że każdy nerw obudził się do życia i pragnął, chociaż odrobiny jego niebiańskiego dotyku.
   - Miło cię widzieć Jack- przywitał się brunet, spoglądając na Brewer'a obejmującego blondynkę- Pamiętaj-kamery- rzucił, po czym nieśpiesznie opuścił pomieszczenie, gwiżdżąc pod nosem.
   - Tylko przyjaciele, tak?- spytał szatyn, przejeżdżając końcówką języka po ramieniu ukochanej, by na końcu złożyć na nim mokry pocałunek. Był zazdrosny. Nie lubił Christiana i nie podobało mu się, że ten kręci się obok jego dziewczyny. I jeszcze ją całuje! Nie mógł jednak kazać jej zerwać z nim wszystkich kontaktów. On go nie tolerował, ale kochał ją i co najważniejsze ufał.
   - Tylko i wyłącznie- wymamrotała brązowooka, poddając się słodkim torturom. Jej oczy były zamknięte, co tylko wzmocniło doznania, które powodował dotyk Jack'a.
   - Nie lubię go- dodała, przejeżdżając nosem po jej szyi.
   - Nie musisz- powiedziała delikatnie- To mój przyjaciel i ja go lubię. Nie oczekuje, że też to zrobisz. Jednak mógłbyś troszeczkę opanować swoją zazdrość- poprosiła, obracając się w jego stronę by móc spojrzeć w brązowe tęczówki.
   - Przecież nic nie powiedziałem- bronił się chłopak, przyciągając ją do siebie.
   - Naprawdę?- podniosła prawą brew i przygryzła dolną wargę, doskonale wiedząc, jakie uczucia to u niego wywołuje.
   - Ja tylko zaznaczyłem swoje terytorium- wyjaśnił rzeczowo-Jesteś moja- szepnął, a jego usta odnalazły jej.

Język bez problemu rozchylił pełne wargi, dostając się do podniebienia, wprawnie eksplorując wnętrze jej ust. Ta oparła ręce o jego klatkę piersiową, a następnie przyniosła na ramiona i delikatnie je ściskając. Wiedziała, że traci nad sobą kontrole. Oddaje się w jego ręce, pozwalając zrobić z sobą wszystko, co tylko zapragnie.

On jednak tego nie rozumiał. Nie miał zbyt dobrego miewania o sobie, nie wiedział, dlaczego ta pragnie z nim być, jednak stracił dla blondynki głowę. Umiałby wyrzec się snu, jedzenia, picia, a nawet życia byle tylko ta była przy nim bezpieczna.
 
   - Kocham cię- zamruczała, odrywając się od niego by spojrzeć w jego oczy i upewnić się, że on jest tego świadomy.
   - To dobrze- szepnął, trącając jej nos swoim- Bo ja ciebie też kocham- dodał, ponownie ją całując.

***

  - Tak po prostu wyszłaś?- zdziwiła się blondynka, spoglądając na roztrzęsioną przyjaciółkę, siedzącą w kącie pokoju. Była przykryta ciepłą kołdrą, a w prawej dłoni trzymała kubek ciepłej herbaty.
   - To skomplikowane, Kim- westchnęła, pociągając nosem- Nie lubię się z nim kłócić, ale tym razem nie dałam rady... Wiesz przerosło mnie to- przyznała, kiedy jej ciało przeszedł niemiły dreszcz.
   - Porozmawiaj z nim- zaproponowała, pokrzepiająco ściskając jej dłoń- Nie możesz tak po prostu uciec w nadziei, że wszystko samo się rozwiąże- dodała przyjaźnie. Mimo różnicy wieku, jaka występowała pomiędzy nią a Ali, czasami mogłoby się wydawać, że to niebiesko włosa, bardziej potrzebuje opieki czy czyjejś uwagi niż Crawford.
   - Po co? Nie zrozum mnie źle. Ja naprawdę lubię twojego brata... Jestem pewna, że jest to coś więcej niż przygoda na jedną noc, jednak wątpię, że on czuje to samo- powiedziała, odgarniając przydługą grzywkę z oczu. Wypowiedzenie tych słów dużo ją kosztowało, jednak nie mogła żyć udając, że wszystko jest w porządku... Zwłaszcza, że od dłuższego czasu tak nie było.
   - Nie rozumiem- wymamrotała brązowooka, marszcząc czoło.
   - Można powiedzieć, że nasz związek opiera się na sex'sie... Nieziemsko dobrym sex'sie, jednak dalej to nic wielkiego- rzuciła rzeczowo- Resztę czasu, jak się okazało, spędza z Dianą- szepnęła, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza- Może nigdy żadne nas nie wspomniało o tym, że jest to stały związek, ale wiesz... Wydawało mi się, że jesteśmy na wyłączność.
   - Owww....- pisnęła Kimberly, nie wiedząc, co powinna w tej sprawie zrobić.
   - No właśnie: Owwww- powtórzyła ciemnowłosa, kiedy poczucie odrzucenia powoli zaczęło przeradzać się w złość. Od dawana zdawała sobie sprawę jak wyglądały jej relacje z bratem przyjaciółki jednak ona nigdy nie zrobiła nic by to zmienić. Czuła, że sama jest sobie winna i musi coś zrobić.
   - Mimo wszystko możesz jednak ruszyć swój tyłek i z nim porozmawiać- zasugerowała dziewczyna, spoglądając na zegarek na jej nadgarstku.
   - Może, ale najpierw muszę ci pomóc się ubrać- zaśmiała się, jednym ruchem zrzucając z siebie kołdrę i wyskakując z łóżka. Szybko zaczęła przeglądać ubrania wiszące na wieszakach, co chwilę zmieniając mimikę twarzy- Może to?- zaproponowała, wyciągając kilka różnych części garderoby.
   - Alice Stone! Już!- rozkazała Kimberly, gniewnie wskazując drzwi.  Ciemnooka obdarowała ją zimnym spojrzeniem i niechętnie ruszyła w wyznaczone miejsce- I dziękuje za zestaw- dodała, jednak przyjaciółka już tego nie słyszała.

Blondynka powoli ruszyła w stronę łazienki, gdzie wzięła długą kąpiel dokładnie myjąc całe ciało. Wszystkie siniaki znikły już z jej skóry, dzięki czemu ona sama czuła się dużo lepiej. Dopieszczona pośpiesznie założyła delikatną bieliznę, po czym zabrała się za makijaż. Nałożywszy podkład, chwyciła kredkę, tusz do rzęs oraz kilka jasnych cieni. Z precyzją umalowała najpierw jedno, a potem drugie oko, powodując, że przyciągały każde spojrzenie. Delikatnie podkreśliła usta, które według niej, miały na Jack'a dobroduszny wpływ.
Następnie zarzuciła prostą, białą bluzkę na ramiączkach z nadrukiem. Chcąc podkreślić smukłe nogi, włożyła ją w ołówkową spódnicę sięgającą do połowy uda. Całość połączyła ciemnym paskiem, oraz ciężkimi butami. Na sam koniec podkręciła włosy, które falami opadały na jej ramiona i plecy.
Gotowa spryskała się ulubionym perfumem, kiedy usłyszała delikatne, acz stanowcze pukanie do drzwi.
   
   - Hej- szepnęła, spoglądając na ukochanego. Jego oczy przypominały dwa spodki, które bezwstydnie lustrowały każdy centymetr jej ciała.
   - Cześć Kimi- wymruczał, porywając ją w swoje ramiona.

Jego usta szybko odnalazły jej, subtelnie je miażdżąc, a ręce oplotły smukłą talię, dzięki czemu odległość, która między nimi występowała znikła. Delikatnie przygwoździł ją do ściany, opierając swoje biodra o jej, przez co ta była uwięziona, zdana na niego.


Jego język przejechał po jej dolnej wardze, po czym bez problemu dostał się do podniebienia, wprawnie
eksplorując wnętrze jej ust. Ręce odnalazły pośladki, lekko acz stanowczo je ściskając, na co ta głośno jęknęła, przyciągając go jeszcze bliżej swojego rozgrzanego ciała. Pożądanie powoli zaczęło przejmować kontrolę nad jej ciałem, które pragnęło więcej i więcej, a ta nie mogła z tym nic zrobić. Nawet nie chciała. Było jej zbyt dobrze.

   - Ślicznie wyglądasz- wydyszał, odsuwając się od niej by nabrać powietrza. Jego ramiona ciągle ją obejmowały, dzięki czemu ta mogła dojść do siebie po pocałunku. Jej nogi odmówiły posłuszeństwa, a ciało ponownie przywarło do klatki piersiowej szatyna.
   -Co to było?- spytała niewinnie, wtulając twarz w jego szyję. Jej oddech był szybki, a głos piskliwy, wręcz błagający o więcej.
   - Mały wstęp- szepnął, całując jej włosy- Idziemy?- spojrzał w jej błyszczące oczy, przepełnione miłością- miłością do niego.
   - Pewnie- rzuciła, szybko całując jego policzek i ujmując wystawioną dłoń, powoli ruszyła za nim.


Rozdziału nie było dość długi czas i przepraszam za to, ale obecnie dużo się u mnie dzieje. 
Szkoła, święta, przyjaciele... Na pewno wiecie jak to jest :) 
Wracając jednak do rozdziału nie wiem co o nim myśleć. 
Na początku miał być dłuższy jednak, nie może być za dużo Kicka na raz!
A nawiązując do tego chcielibyście, aby pojawiła się scenka bardziej niegrzeczna- erotyczna?
Wiem, że nie wszyscy za tym przepadając dlatego pytam.
No i zostaje jeszcze Nate i Alison... Macie ochotę przeczytać coś o nich ? 
Rozdział dedykuje 
Idziosze --> kochana kocham twoje komentarze! Zawsze poprawiają mi humor :) 
Kocham was bardzo, bardzo mocno 
Emi<3


Obserwatorzy