piątek, 28 lutego 2014

Chapter 7 { Heavy tears }

- Czy ty już kompletnie oszalałaś?!- wrzasnął jeden z opiekunów, obdarzając  blondynkę lodowatym spojrzeniem. Nikt nie mógł rozdziału t ona mogła tak się zachować. Nie dość, że nawrzeszczała na prezydenta, pokazała mu, że ośrodek nie radzi sobie z nią to, jakby tego było mało, po prostu wyszła i zostawiła go samego- Jak śmiałaś to zrobić?! Jak mogłaś do niego mówić po imieniu?!
- A jak miałam mówić?! Drogi panie prezydencie! Tak ?!!- krzyknęła wyprowadzona z równowagi- Znam go od trzech lat i nigdy w życiu nie mówiłam do niego inaczej niż mówię!
-  Okazałaś brak szacunku!- dodał inny mężczyzna, chwytając dziewczynę mocno za ramię
- Puśćcie ją!- rozkazał sam Alfred, powolnym krokiem wchodząc do środka- Kim, proszę porozmawiajmy- westchnął- W cztery oczy- dodał, spoglądając na otaczających ich ludzi- Proszę
- Nie chce z tobą rozmawiać...- przyznała- Wiesz co o tym myślę. O tym jak traktujesz ludzi, jak ich wykorzystujesz! Pomyślałeś kiedyś, że twoja córka może tu trafić?!- szepnęła, starając się zachować kamienną twarz, kiedy w środku cierpiała z bólu
- Nie, Kim... Nigdy nie dopuścił bym do czegoś takiego i gdybym wiedział wcześniej, że cie wylosowali, też by cię tu nie było- warknął- Jest to powód, dla którego tu jestem. Chce, żebyś wróciła do domu- powiedział, poprawiając garnitur. Momentalnie wszyscy zastygli w miejscu, a ich usta pozostały na wpół otwarte.
- Chcesz mnie z tond zabrać?- spytała, niedowierzając w słowa mężczyzny. Jej ciało przeszło przyjemne ciepło i szczęście. Może wrócić do domu... Do kochanego domu, do rodziny, do Cece. Crawford rozejrzała się po sali, a jej wzrok po kolei zmierzył, każdego człowieka. Jednak to Jack'owi zwróciła najwięcej uwagi. Siedział tam z oczami, pełnymi smutku i radości. Jego szkarłatne usta, jak zawsze nie dawały nic po sobie poznać, jednak brązowooka dostrzegła, że jego kąciki są wręcz niewidzialnie podniesione, jakby ten chciał się uśmiechnąć- Nigdzie nie idę Alfred- odparła spokojnie, zaciskając ręce w pięści- I ty to dobrze wiesz
- Kim nie bądź głupia!- prychnął- Dobrze wiesz, że szansę, że tutaj przetrwasz są równe zero!- krzyknął, pewny siebie- Nie rób sobie tego. Nie rób sobie mnie za wroga!
- Ty dalej nie rozumiesz! - wrzasnęła wyprowadzona z równowagi- Tu nie chodzi o mnie! Ja nie mam cie za wroga, ale pomyślałeś o tym jak Emma się czuje?- spytała- Jej ojciec jest odpowiedzialny za śmierć tysiąca osób... Nie oceniam cię, ale nigdzie nie idę!- zawiadomiła- Nie wybaczę, sobie, jeżeli ktoś będzie musiał cierpieć tak samo jak ja.... Nie wymienisz mnie na nikogo!
-  Byłem pewny, że to powiesz- westchnął, chociaż czuł do tej małej dziewczyny sympatie i za żadne skarby nie chciał, żeby coś jej się stało, wiedział, że nic nie poradzi. Nie jeżeli chodzi o nią.... - W takim razie mam coś dla ciebie. Rodzice chcieli, żebyś to wzięła- dodał , wyciągając z klapy marynarki niewielki przedmiot, przypominający większy długopis.
-Myślałam, że zgubiło się podczas podróży- pisnęła szczęśliwa,  wyrywając mężczyźnie jej ukochaną rzecz. Nacisnęła guziczek, a koniec pałeczki zaświecił czerwonym światłem


- Strong- odczytała, napis na swoim nadgarstku i uśmiechnęła się- Dziękuje!- z krzykiem, rzuciła się w ramiona Alfreda, prawie go przewracając.
-   Żaden problem mała... Niech ci przypomina, jaka jesteś- zaśmiał się, uśmiechnął i opuścił pomieszczenie, na dowidzenia, grzecznie kiwając głową do reszty osób.

***

- To tatuaż?- spytała Alison, dokładnie oglądając rękę przyjaciółki.
- Coś w tym stylu... Zrobiłam to sobie, kiedy zabrali Nate'a, żeby nigdy nie zapomnieć kim jestem- westchnęła- Moi rodzice się nie zgodzili, więc go ukryłam... Widać go tylko pod światłem mojej pałeczki- zaśmiała się, odkładając przedmiot w bezpieczne miejsce
- To w takim razie, skąd prezydent o tym wiedział... I w ogóle jak to jest możliwe, że zwracał się do ciebie po imieniu?!- zapytała, rozkładając sie na łóżku blondynki i z ciekawością się jej przyglądając. Wiedziała, że ma ona wiele tajemnic, ale nigdy nie oczekiwała czegoś takiego... To przerosło jej wszystkie oczekiwania, wobec tej małej kruszynki.
- Znam jego córkę, a moi rodzice są jego najlepszymi przyjaciółmi... On zna mnie, ja go znam- rzuciła, grzebiąc w walizce. Mimo, że kochała Ali, ostatnią rzeczą jaką w tym momencie pragnęła, było jej towarzystwo. Chciała się w spokoju wykąpać, ubrać i pójść do Jack'a by wyznać mu swoje uczucia. Może i nie miała stu procentowej pewności, że ten czuje, to samo, że ją chociaż lubi, ale miała nadzieje.... Nadzieje, na lepsze jutro i wiedziała, że tylko on jest jej je w stanie zapewnić.
- Ale super!- krzyknęła- Znasz samego prezydenta, który chciał cię stąd zabrać, a ty powiedziałaś " NIE!"- warknęła, wyrzucając ręce w górę. Jej głos był oskarżycielski, wręcz słychać w nim było złość- Dlaczego to zrobiłaś?
- Wiem, że nikt tego nie rozumie, ale ja mogę znaleźć tysiące powodów, dla których nie chce się z tond ruszać- westchnęła, wyciągając wybrane ubrania.
- Podaj chociaż jeden !- zażądała
- Ty, Nate.... Jack- szepnęła, uciekając do łazienki.
- Jack?!- krzyknęła za nią niebiesko włosa, jednak ta zniknęła już za drzwiami pomieszczenia.


***

- Dasz radę Kim- szepnęła, opuszczając pomieszczenie i powolnym krokiem kierując się do pokoju Brewera- Jack wiem, że to bardzo, ale to bardzo dziwne, ale proszę cie nie przerywaj mi.... Jack chodzi o to, że ja cie lubię. Tak lubię, lubię.. . Nie jak przyjaciela, tylko chłopaka... Zakochałam się w tobie- wymamrotała w myślach, starając się ułożyć kilka prostych zdań- Spokojnie Kim... On na pewno cie zrozumie... Prawda?- spytała samą siebie, podążając korytarzem.
- Jack! Poczekaj !- wrzasnęła Nickie, a Crawford momentalnie stanęła jak wryta. Wyjrzała za roku, gdzie zobaczyła jak brunetka podbiega do jej ukochanego. Rzuciła mu sie na szyję, poczym złożyła namiętny pocałunek na ustach chłopaka. Ten owinął ręce wokół jej talii i przyciągnął ją bliżej siebie, odwzajemniając pocałunek, który z minuty, na minutę stawał się coraz namiętniejszy.
- A jednak nie będzie dobrze- szepnęła załamana Kimberly, pozwalając łzą spokojnie płynąć .


Złość, smutek, gorycz, ból- to uczucia, które w tym momencie jej towarzyszyły. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego ona ma takiego pecha? Dlaczego musiała pokochać akurat go? Łzy płynęły, jednak po drugiej, rozmazując jej makijaż. Dziewczyna ostatni raz spojrzała na całującą się parę, po czym obróciła sie i jak najszybciej umiała ruszyła biegiem przed siebie. To wszystko ją przerosło...

***

- Hej.. Ty jesteś pewnie Kim... WOW ! Co się stało?- spytał jakiś chłopak, zatrzymując ją na korytarzu i przytulając do siebie- Wszystko dobrze?
- Nie- szepnęła, przytulając się do nieznajomego- Przepraszam, ale jak masz na imię?- spytała, zważając sytuacje z ostatniego treningu. Mimo, że była w rozsypce, musiał poznać tą osobę. Przynajmniej imię...
- Jerry. Jerry Martinez- przedstawił się wyciągając rękę- Jestem przyjacielem Jacka- dodał, a ta ponownie wybuchła płaczem i odsunęła sie od czarnowłosego- Co się stało?
- Widziałeś Sama?- spytała, ocierając policzki. Potrzebowała go, jego bliskości, uczucia jakim ją darzył... Jego !
- Nie Kim, ale Jack nie był by zadowolony, że się z nim... - zaczął, jednak ta nie dała mu skończyć
- Niech Jack nie wtrąca się w moje życie!- warknęła i ruszyła do pokoju Dawna.

***

Blondynka powolnym ruchem drzwi otworzyła drzwi swojego pokoju. Nigdzie nie potrafiła znaleźć swojego przyjaciela, dlatego ze smutkiem wróciła do siebie. Nie wiedziała co ma robić... Co ma ze sobą zrobić, jeżeli osoba dla której tu została, którą kocha, woli kogoś innego. Jej największego wroga.. . Panna Bley na zawsze trafiła na jej czarną listę.
- Hej Kim- nagle usłyszała ten głos, za którym tak bardzo tęskniła. Podniosła zapłakaną twarz i spojrzała na niego. Sam spokojnie siedział sobie na jej łóżku i uśmiechał się do niej.
- Sam!- pisnęła radośnie i rzuciła sie na chłopaka. Nie czekając na nic zatopiła swoje usta w jego.


 Mimo wielkiego szoku, brunet momentalnie oddał pocałunek, obejmując dziewczynę w tali. Ich języki stoczyły zawziętą walkę, ale ostatecznie to Sam mógł penetrować podniebienie Crawford. Dziewczyna od razu poczuła się lepiej. Taka chciana i kochana... Mimo, że nie lubiła go w ten sposób, nie mogła mu tego powiedzieć, zrezygnować z tego, co jest między nimi. Nawet jeżeli miało by to być jedno wielkie kłamstwo, ona go potrzebuje... Może kiedyś go pokocha? Tak! Kiedyś na pewno !

- Kim, Jerry mówił... Co tu się do cholery dzieje?!!- krzyknął podenerwowany Brewer wchodząc do pokoju blondynki.

Na początku chciałam przeprosić, za to, że rozdział nie pojawił się wczoraj, ale miałam małe problemy z internetem...
Co do rozdzialu to mógł być lepszy. 
Poprawie się przy nastepnym !
Kocham was
Emi <3


9 komentarzy:

  1. Tak. Mógł być lepszy. Mógł być z Kickiem ;-; Porąbana brązowa grubaska.
    Ale rozdział naprawdę super! Dobrze napisany, ciekawy.. a to zakończenie, ah! Niech Jack poczuje smak porażki, bo ja dałabym mu w papę :) Kurde, impuls taki! Impuls! Dupa. Niech teraz płacze po nocach albo idzie fapać się z tą na N.
    Czekam na nn^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. Co to się dzieje, co to się dzieje ?! :O
    Jack się całuje.
    Kim z Tym Samem ! Jack na to wchodzi
    Wow.
    wow
    wow
    Zadziwiasz mnie ! :O :D
    Czekaaam na next chcę go szybko :c ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny :) ale zgadzam się z Idą, że gdyby był kick byłoby o wiele lepiej xD
    Jack będzie zły! Kurde kocham kiedy on jest zły! A zwłaszcza kiedy jest zły na Sama, zły na Kim i ogólnie na cały świat.
    Ale teraz będzie dym. Bardzo wieeelki dym spowodowany - zazdrością Jacka.
    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie! ♥
    Niestety czas na więcej nie pozwala, więc dzisiaj taki krótki kom...
    ale chcę żebyś wiedziała, że czytam!
    Wszystko czytam! ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Lepsze?! Pogieło cię ?! To jest genialne!!! Wow..wow...wow. :-). Kocham i czekam na nexta. Kim i sam ? Jack i ta debilka ? Oszalała ?! KOCHAM CIĘ <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Super Czekam na next'a.
    I dobrze tak Jack;owi za to co ten baran zrobił Kim, ale pamiętaj żęby ich nie długo spiknąć. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Extra!! Dzisiaj obczaiłam blog i jest boski!!! Uuuu Jack będzie zły :) kiedy KICK??!! <3 kocham i zapraszam do siebie na blogi!!! :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział BOSKI.
    Ale nie podoba mi się ten cały Sam i Nicola. Oni sami mogli by być razem i zostawić w spokoju KICK'a. Wyszedł by SANIC.
    Fajnie że w końcu do akcji wkroczył MR. Martinez.
    Czekam do następnego rozdziału.
    Mam nadzieję że szybko go wstawisz<3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!!!
      Założyłam bloga!!! Jeśli jesteś zainteresowana to tutaj jest link:
      http://do-wyboru-do-koloru-projekty.blogspot.com/

      Usuń

Obserwatorzy