niedziela, 9 marca 2014

Chapter 10 { Never trust a stranger }

- To była najlepsza randka na jakiej byłam- przyznała Kimberly, kiedy Sam odprowadził ją pod drzwi pokoju. Nie kłamała, była to prawda... Chłopak naprawdę się napracowała. Przystroił polanę lampkami, zrobił ekran telewizora z kilku prześcieradeł, ugotował naprawdę pyszne jedzenie i zadbał, żeby klimat był odpowiedni. A na dodatek był tam cały czas z nią, skupiając się tylko na niej. Słuchał tego co mówiła i nie udawała kogoś innego. Za każdym razem wyrażał swoje zdanie, choćby nie zgadzał się z tym co ta mówi. Był szczery, troskliwy... Po prostu idealny. Cały czas mówiła jaka ta jest piękna, jaki jest szczęśliwy, że są razem, ile ta dla niego razem. Blondynka po prostu się rozpływała. Nie żałowała, że Dawn pocałował ja wtedy w lesie, że poszła z nim i zostawiła Jack'a. Teraz była pewna, że to był właściwy wybór... Nie oceniaj książki po okładce- to się tutaj idealnie sprawdza. Była ślepo zakochana w Jack'u, który w każdym swoim centymetrze wydawał się być warty tego uczucia, chociaż w rzeczywistości tak nie było. Za to Sam był miej śmiały i proszę... Okazał się idealny. Idealny dla niej- Dziękuje- szepnęła, przygryzając dolą wargę.
-  Cała przyjemność po mojej stronie- chłopak miał już dość gadania z tą mała lalunią. Nie dość, że cały wieczór nawijała mu o jakiś bezsensownych sprawach, o sobie i świecie, to na dodatek kazała mu jeszcze mówić o sobie. Brunet miał tego dość, jednak wiedział, że dopiął swego. Kim była w nim zakochana i wiedział, że zrobi dla niego wszystko, dlatego postanowił wprowadzić swój plan w życie. Zrobił krok do przodu i wpił się w jej usta, przygważdżając ją do drzwi. Brązowooka żarliwie oddała pocałunek, ujmując twarz chłopaka w swoje ręce, kiedy jego objęły jej szczupłą talię. Jej usta delikatnie się rozchyliły, dając mu zielone światło.  Już po chwili jego język penetrował jej podniebienie, sprawiając jej tym niewyobrażalną przyjemność.
Blondynka nawet nie zwracała uwagi gdzie się znajdują. Była po prostu szczęśliwa. Jednak kiedy ręce Dawn'a zaczęły wkradać się pod jej sukienkę postanowiła przerwać. Na początku po prostu je podniosła, nie chcąc kończyć tego momentu, ale on nie przestawał. Mimo że chciała zrobić to dla niego, nie mogła... Nie była gotowa. Nie była pewna swoich uczuć wobec niego i nie potrafiła zrobić tego z nim. Nie teraz, w tym momencie. Przecież oni znają się 5 minut, a on już chcę ja zaciągnąć do łóżka? Czy to jest miłość?
- Sam, przestań! Nie mogę!- zaprotestowała, odrywając się od niego i spoglądając w jego oczy. Ściągnęła jego ręce ze swojego ciała i ujęła w swoje dłonie- Nie jestem gotowa... Proszę daj mi trochę czasu- westchnęła, spoglądając na swoje buty. Wiedziała, że gdyby patrzyła na niego, rozpłakała by się. Nie dała by rady dłużej go okłamywać. Kiedy powiedział jej dzisiaj, ze ją kocha, nie wiedziała co zrobić. Była tylko jednak właściwa odpowiedź na to i te dwa słowa była dla niej już wystarczająco trudne.
- No dalej Kim. Będzie fajnie!- zachęcał ją, przyciągając ją do siebie, chcąc przekonać do swojego- Jesteś małą buntowniczką, pamiętasz? Nie boisz się niczego, ani nikogo!- szepnął, całując jej policzek po czym szyję. Crawford naprawdę się starała... Nie chciała go zawieść, stracić, jednak nie mogła. Nie dała rady.
- Nie!- krzyknęła, odpychając go z taką siła, że aż wylądował po drugiej ścianie korytarza- Nie prześpię się z tobą Sam! Zrozum to !- powiedziała, po czym obróciła się na pięcie z zamiarem wejścia do środka, jednak nie było jej to dane. Brunet owinął ręce wokół jej talii i przyciągnął do siebie.
- Zrobimy to, czy będziesz chciała czy nie... Mnie się nie odmawia- warknął wprost do jej ucha, wzmacniając uścisk, przez co siniaki na brzuchu dały o sobie znać. Ból, który przeszedł jej ciało, był wręcz nie do zniesienia.  Jakby Nicki ponownie ją kopała.
- NIE! ZOSTAW MNIE!!- wrzasnęła przerażona. Nie wiedziała jak taki słodki i przyjacielski chłopak, który w życiu by nikogo nie skrzywdził, mógł się zmienić w tego potwora co stoi obok niej. Mimo bólu brązowooka starała się wyrwać. Zaczęła ruszać się we wszystkie strony, motać się jakby była opętana, ale ciemnooki bez problemu ją zablokował i rzucił o ścianę. Rana na prawej ręce dała o sobie znać, przesyłając pulsujące cierpienie na cały obszar ramienia, a nawet dalej. Jej oczy zaszkliły się od łez, które powoli zaczęły się w nich gromadzić. Tego było już dla niej za wiele. Najpierw Jack, a teraz on... Jej chłopak! Znowu ktoś ją zawiódł. Pokazał, że nie warto kochać, ani być kochanym, bo jedyne do czego to prowadzi to ból i cierpienie.
- To teraz się zabawimy!- oznajmił, pocierając ręce, a w jego oczach, aż roiło się od iskierek zadowolenia z jej obecnego stanu. Pewnie podszedł w jej stronę i chwyciwszy zamek, od bordowej sukienki, zaczął go dobitnie powoli rozpinać. Kiedy ta tylko próbowała się ruszyć, dostała w brzuch.
- Proszę, Sam... Nie rób tego- wyłkała, spoglądając na jego pełną euforii twarz- PROSZĘ!!- pisnęła, jednak ten bezlitośnie zdarł z niej ubranie do połowy.


 Od głowy do pasa była praktycznie naga. Został jej tylko beżowy biustonosz, który zakrywał intymne części ciała. Brunet gwałtownie ją pocałował, nie dając nawet zaczerpnąć powietrza. Jego pocałunki były żarliwe, pełne agresji i złości, która go omotała. Kim nie chciała tak skończyć. Z całych sił, starała się odepchnąć nastolatka od siebie, jednak on był za silny. Mimo całych treningów nie miała z nim szans. Dawn wydawał się nawet nie czuć, jej małych piąstek, które bez przerwy uderzały o jego tors. On był w pełni formy, jeden z najlepszych zabójców, który jednym ruchem umie złamać człowiekowi kark, a ona? Mała, krucha, słaba dziewczyna z Seaford, która całe życie miała wszystko podsuwane pod nos. Nigdy nie musiała się o nic martwić, aż do teraz. Teraz kiedy jest wręcz pewne, że tu umrze.
Sam zjechał pocałunkami na jej szyję, pozostawiając po sobie purpurowe malinki. Kimberly czuła się jak wrak. Nie miała już siły walczyć i mimo, że ciągle to robiła, nie przynosiło to efektów. Nie uzyskała nawet małego piśnięcia, kiedy pociągnęła go za włosy, pokopała czy uderzyła w plecy, czy brzuch. Była bezsilna. Nie mogła nic poradzić, kiedy ten zaczął się do niej dobierać. Dotykać jej ciało i całować wzgórki piersi, żeby po chwili położyć na nich swoje ręce. Po jej policzkach łzy płynęły już strumieniami. Wiedziała do czego zmierza i chociaż, wcześniej miała jakąś nadzieje na ratunek, teraz wiedziała, że to już koniec. Zginie jako, wywłoka i dziwka...
- TY SKURWYSYNIE!!- nagle Sam, z niesamowitą prędkością oderwał się od brązowookiej, prawie zrywając stanik, który za sekundę by z niej zdarł. Dziewczyna w ostatku sił spojrzała na swojego wybawcę, którym okazał się być nikt inny, jak jej nowy wróg- Jack Brewer. Szatyn przygwoździł Dawn'a do ściany i zaczął zadawać cios za ciosem, raniąc chłopaka jak tylko umiał. Crawford wzdrygnęła się  już na sam dźwięk. Głośny oddech Jacka, ciche syki Sama i ten odgłos uderzenia, kiedy pięść brązowookiego lądowała na ciele drugiego.  Blondynka czuła się jakby dostała drugie życie. Myśl o tym co JEJ SAM, chciał zrobić, była wystarczająco straszna. Ona nie przeżyła by jeżeli, on dopiął by swego- sama by się zabiła- ZBLIŻ SIĘ DO NIEJ NA KILOMETR A CIĘ ZABIJĘ!!- warknął, wściekły do możliwości chłopak, cisnąc nieprzytomnym brunetem o betonową posadzkę- Kimi- szepnął, podchodząc do zdruzgotanej dziewczyny i podnosząc ją z ziemi. Nie mógł patrzeć na nią w takim stanie, jego serce wręcz pękało. Była to najgorsza tortura- Ciii.. Już wszystko dobrze- wymamrotał, otwierając kopniakiem drzwi i wchodząc do środka. Jej pokój wyglądał jakby przeszło w nim tornado, jednak ten udawał, że tego nie widzi. Powolnym krokiem podszedł do jej łóżka po czym, położył ją na nim. Zebrał z ziemi dwie pierwsze części garderoby po czym usiadł obok blondynki. Podniósł rękę i delikatnie dotknął jej ramienia, na którym widniał siniak. Momentalnie się wzdrygnął i przesunął ją na jej sukienkę. Crawford, aż podskoczyła ze strachu. Nie chciała, przeżywać tego jeszcze raz.
- Ciii... Chce tylko cie przebrać- powiedział, podnosząc przygotowane ubrania. Delikatnie zsunął z niej sukienkę. Musiał przyznać, że brązowooka, wygląda strasznie pociągająco w samej bieliźnie i nawet jej siniaki nie mogły tego zmienić. Nie chciał jednak jej przestraszyć, więc szybko założył jej beżowe spodenki, uważając przy tym by nie dotknąć, żadnej rany. Następnie pomógł jej z szarą bluzką. Bał się, że ją skrzywdzi, dlatego skoncentrował się jak jeszcze nigdy wcześniej.
- Dziękuje- szepnęła Kim, spoglądając na niego oczami pełnymi bólu i strachu- Gdyby nie ty, on pewnie by...- nie dała rady dokończyć. Ponownie wybuchła płaczem, chowając głowę w dłoniach. W pewnym momencie poczuła to cudowne ciepło i ręce które ją obejmują. Bez zastanowienia oddała uścisk, jeszcze mocniej wtulając się w tors szatyna. W tym momencie nie myślała o jego słowach. O tym jak ją zranił. Była mu tak strasznie wdzięczna,  że nie potrafiła nawet tego opisać. To co zrobił było....
- Nie płacz- poprosił- Wszystko będzie dobrze- dodał, całując jej czoło i delikatnie gładząc włosy. Widok jej takiej cierpiącej, słabej, pozbawionej życia, był jak najgorszy koszmar. Ta sytuacja przerosła nawet go. Nie do końca wiedział jak ma się zachować, co zrobić, żeby poprawić jej humor, żeby ta się uśmiechnęła... Więc po prostu siedział obok , po prostu był. I to było najlepsze co mógł zrobić. Kimberly wiedziała, że w jego ramionach nic jej nie grozi. Choćby ziemia miała się zatrząść, ona będzie bezpieczna, z nim...
Brązowooka wzięła głęboki wdech wdychając cudowny zapach jaśminowego płynu do kąpieli i jego własną, oryginalną woń, przez którą zakręciło jej się w głowie. Oparła policzek o jego tors i wsłuchiwała się w miarowe bicie jego serca, które bardzo ją uspokajało. Oboje opadli na miękki materac, ciągle spoczywając w swoich objęciach. Crawford mogła beztrosko zamknąć oczy i oddać się przyjemności, jaką powodowały ręce Jack'a, jeżdżące po całym jej ciele z ogromną czułością. Każde jego muśnięcie było jak lek na jej duszę i serce.
- Przepraszam Jack... Powinnam cię posłuchać- szepnęła sennie, spoglądając na chłopaka, który wręcz niezauważalnie się uśmiechnął- Miałeś racje co do Sam'a, a ja głupia dałam się nabrać- przyznała się do błędu, powoli odpływając do krainy snów, której nie odwiedziła już od ponad dwóch dni. Może to właśnie dlatego? Dlatego, że nie było jego obok... Może on jej nie kocha, nawet nie lubi, ale ona go potrzebuje. Potrzebuje jak powietrza.
- Nie myśl już o tym- powiedział dobitnie, a za razem delikatnie. Jego dłonie gładziły jej plecy i bok, uważając by nie najechać na żadnego z siniaków, ukrytych pod warstwą ubrań- Ja też powinienem...- urwał, kiedy dostrzegł, że blondynka prawie zasnęła- Dobranoc- szepnął, całując jej czoło.


 Poczekał, aż jej powieki się zamknęły, po czym najciszej i najdelikatniej jak umiał, wyswobodził się z jej objęć.
- Nie idź- wymamrotała sennie- Proszę zostań ze mną... Nie chce być sama- poprosiła, tak cichym i słabym głosem, że serce chłopaka, aż się ścisnęło. Nawet on nie umiał patrzeć jak człowiek tak bardzo cierpi, nie roniąc ani jednej łzy. A już zdecydowanie nie mógł patrzeć na nią w takim stanie. Z powrotem zajął miejsce obok, pozwalając jej na nowo wtulić się w jego klatkę piersiową.
Minęło zaledwie kilka minut, a Crawford ponowne odpłynęła, pozostawiając Brewer'a samego ze swoimi myślami.

Mówią, że po nocy zawsze nadchodzi dzień, że po ciemności zawsze nadchodzi jasność.  Jednak czy tym razem też tak będzie? To jedno pytanie, bezustannie ciążyło w myślach szatyna, uniemożliwiając mu sen. Wiedział, że nie powinien zostawać z Kimberly, jednak kim by był, gdyby odszedł i zostawił ja samą, pogrążoną w smutku i rozpaczy? To proste: potworem, za którego ta go uważała. Ale czy na pewno?  Czy na pewno jeszcze tak było?

Muszę przyznać, że to chyba jeden z moich ulubionych rozdziałów... 
Pisała go się zadziwiająco łatwo :) 
Chcieliście Kicka, więc proszę...
Jak na razie tylko tyle mogę wam zaoferować, ale chyba lepsze to niż nic, prawda ?
Rozdział dedykuje Oli Lynch <3 
Kocham cię mała !
Emi

8 komentarzy:

  1. Ja wiedziałam, że ten [(wiele niecenzuralnych słów). Dałabym jakieś jeszcze, nie aż tak mocne, ale po prostu sie nie da. Każde określenie jest na "S" i jest przekleństwem] coś jej zrobi! I co? Wiedziałam! Ale Jack był bohaterem! I Nicki się nieźle wścieknie, kiedy się dowie, że Jack został u Kim na noc :D
    Jej mina będzie bezcenna!
    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow,Wow,Wow ! Ja jebie.
    Idiota Sam bym kurwa chuja zajebała tępą kosą !! ;__; .
    Dobrze,że Jaaack był ♥
    Końcówka taka ich słodka aww ^^
    Chcę więcej . ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA !
    CUDOWNY BOSKI FANTASTYCZNY NAJLEPSZY ROZDZIAŁ <3 !
    SAM SKURWYSYN ,NIENAWIDZĘ GO =.= !
    A JACK ....MÓJ JACKUŚ BYŁ NAJLEPSZY ♥ !
    TAKI SŁODKI MOMENT POMIĘDZY KICKIEM NO SERDUSZKO SZYBKO MI BIJE DO TEJ PORY !
    JESTEŚ NIEZASTĄPIONA EMILY ;* !
    DZIĘKUJĘ BARDZO ZA DEDYKACJĘ !
    JA CIEBIE TEŻ BARDZO BARDZO KOCHAM MISIU <3 !
    Z NIECIERPLIWOŚCIĄ CZEKAM NA NN i NA BUZIAKA MMMM ♥ !

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny! Jednak nadal czekam na ten pierwszy pocałunek :)
    Czekam na nn^^

    OdpowiedzUsuń
  5. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!
    To jest genialne!!!

    Zgadzam się z tobą to jest jeden z najlepszych rozdziałów.
    Nawet nie znaczne wymieniać jaki jest Sam (CENZURA) AJack był taki sweeet <3. Tylko ta końcówka daje do myślenia...co się będzie działo?!
    KOCHAM CB I CZEKAM NA NEXTA <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział po prostu boski. Zniecierpliwiona czekam na next i dodawaj go szybko <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Boski rozdział<3
    A ile emocji!!!
    Kocham Twojego bloga.
    Zastanawia mnie tylko jedna rzecz jak godzisz blog i szkołę?

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudooo :) Kuffa Sam to cwel, down, idiota, zboczeniec, sukinsyn i nwm co jeszcze!!! :/
    Jack jest taki uroczy *-* awwww to słotko zaopiekował się Kimmy <3
    czekam na next <3 :***

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy